W wyjątkowych sytuacjach, gdy zwierzęciu trzeba udzielić pomocy, ulżyć w cierpieniu pracownicy placówki w Tczewie pomagają. Jednak nie zawsze mogą to robić. W sytuacji, gdy chodzi jedynie o przekazanie psa na jakiś czas, udzielenie schronienia – niestety, muszą odmawiać.
Sygnały z Pelplina i... Czerska
- Działamy na terenie Tczewa w oparciu o umowę z Urzędem Miejskim – informuje Joanna Sobaszkiewicz, kierownik schroniska Animalsów. - Problem bezdomnych zwierząt istnieje na terenie całego powiatu, ale jedyną placówką pomagającą zwierzętom jest nasza. Nie muszę daleko sięgać w przeszłość, by wskazać jaki jest to problem. 19 stycznia odwiedzili nas mieszkańcy Pelplina, którzy znaleźli szczeniaka. Jakiś czas temu telefonowano aż z Czerska (pow. chojnicki) z informacją, że ktoś znalazł szczeniaki w lesie.
Okazuje się, że losowych zdarzeń związanych ze zwierzętami nie jest wcale tak mało. W grudniu zdarzył się wypadek w Swarożynie (gm. Tczew) - tuż po godz. 21 samochód potrącił owczarka niemieckiego. A nie były to bezpańskie psy. Zdrowa suczka (stanowią psią parę) tej rasy leżała przy tym psie.
- Akurat mieliśmy awarię samochodu z powodu mrozów – wyjaśnia kierownik schroniska. - O wypadku dowiedzieliśmy się od policjantów, którzy akurat nie mogli przywieść rannego zwierzęcia. W końcu psy trafiły do nas przywiezione transportem ze schroniska w Starogardzie Gd. W przypadku rannych zwierząt nie patrzymy na koszty i pomagamy. Lekarz weterynarii stwierdził u owczarka pękniętą miednicę. Oprócz tego zwierzę było mocno potłuczone. Po tym zdarzeniu przemyślałam sprawę i stwierdziłam, że problemem jest brak umowy z gminą wiejską Tczew z osobami, które zajmowałyby się rannymi w wypadkach i bezdomnymi zwierzętami.
Łzy w oczach właścicielki
Smutna historia miała jednak swój szczęśliwy finał.
Po pewnym czasie właścicielka owczarków niemieckich zgłosiła się do schroniska. Okazało się, że w jednym ze sklepów zauważyła ogłoszenie informujące o wypadku i odnalezieniu dwóch owczarków oraz ich pobycie w schronisku w Tczewie.
Właścicielka psów nie mogła uwierzyć, że jej pupile się odnalazły.
- Miała łzy w oczach – mówią pracownicy tczewskiego przytuliska.
Kto ma brać odpowiedzialność?
Ten przypadek dowodzi, jak skomplikowane może być udzielanie pomocy rannym zwierzętom, gdy do wypadku dochodzi w znacznej odległości od schroniska w Tczewie. Ciężej ranne zwierzę mogłoby po prostu nie przeżyć. Pojawia się też pytanie dlaczego miasto ma ponosić koszty udzielania pomocy psom, które ucierpiały na terenie gminy wiejskiej - nie miasta. Można odnieść wrażenie, że gminy nie dostrzegają tego problemu, bo póki co schronisko w Tczewie ma umowę jedynie z miastem i ani jednej z gminami powiatu tczewskiego.
Pewnym światełkiem w tunelu jest ostatni projekt uchwały Rady Miejskiej w Pelplinie. Być może 7 lutego radni przegłosują uchwałę, która określi wymagania jakie powinien spełniać przedsiębiorca, który zamierza założyć schronisko, m. in. w zakresie: ochrony przed bezdomnymi zwierzętami, a także grzebowisk i spalarni zwierzęcych zwłok.
- Sytuację komplikuję fakt, że na terenie gmin dużo łatwiej wywieźć i zostawić gdzieś psa – podsumowuje Joanna Sobaszkiewicz. - Odnalezienie właściciela przez zwierzę w takim wypadku jest praktycznie niemożliwe. A bezdomnych psów jest coraz więcej...
Reklama
Problem bezpańskich zwierząt nasila się
POMORZE. Tczewskiemu Schronisku OTOZ Animals podlegają jedynie bezdomne zwierzęta z terenu miasta Tczewa. Problem pojawia się, gdy ktoś przywozi potrąconego psa, kota lub znajdzie szczeniaki w lesie. Wówczas mieszkańcy próbują je przekazywać temu schronisku. Czy w takim wypadku placówka powinno przyjmować wszystkie zwierzęta bez wyjątku?
- Wawrzyniec Mocny
- 14.02.2011 00:00 (aktualizacja 02.07.2023 03:00)

Data dodania:
14.02.2011 00:00
Reklama














Napisz komentarz
Komentarze