środa, 15 maja 2024 10:19
Reklama
Reklama

Balonowy mobbing czy „docisk w emocjach”. Pracownicy skarżą się, że „przełożeni chodzą za nimi do toalety z zegarkiem w ręku”

POMORZE. - Gdy zgłaszamy jakiś problem, to sami się nim stajemy – mówią pracownicy tczewskiej firmy produkującej balony. Twierdzą, że czują się zastraszani i nękani przez przełożonych, że są „ofiarami mobbingu”. Zdaniem kierownictwa MBF Sp. z o.o nie ma mowy o łamaniu praw pracowniczych, a całe zamieszanie to efekt konfliktów personalnych.
Balonowy mobbing czy „docisk w emocjach”. Pracownicy skarżą się, że „przełożeni chodzą za nimi do toalety z zegarkiem w ręku”

Nasi informatorzy nie chcą ujawniać personaliów. Nawet mają obawy, czy szczegółowo opisywać swoje indywidualne przypadki. Boją się bowiem rozpoznania i w efekcie zwolnienia z pracy. Nad zgłoszeniem problemu reporterowi „Gazety Tczewskiej” zastanawiali się kilka miesięcy. Aż nie wytrzymali. Czy w ich firmie rzeczywiście dochodzi do działań o charakterze mobbingu?

„Tu jest jak w kołchozie”?
Nasi rozmówcy podkreślają, że nie zamierzają krytykować polityki firmy, nie narzekają też na zarobki. Chodzi im o jedno – o atmosferę pracy. O nękanie pracowników działu produkcji oskarżają kierownika działu – K. oraz koordynatora - P. P
Panie K i P. pracowały razem z dzisiejszymi podwładnymi przy maszynach. Zdaniem naszych informatorów, gdy awansowały, całkowicie się zmieniły.
- Tu jest jak w kołchozie, w którym pracownik jest nikim – powiedzieli nam  pracownicy firmy. - W momencie, gdy zgłaszamy jakiś problem, sami się nim stajemy. A problem trzeba rozwiązać. Jak? Poprzez ukaranie obcięciem pensji, przeniesieniem na inne stanowisko lub zwolnienie.

Do toalety z zegarkiem
- Głupie odzywki, uśmieszki, rozprowadzanie plotek po całej firmie o chorobach i przyczynach urlopu – wyliczają zastrzeżenia do zachowania K. i P. - Sprawy prywatne pracowników są rozwlekane na całą firmę. Dyrekcja chyba nawet nie wie, co się dzieje na produkcji. Gdy idziemy do toalety, krok w krok za nami udają się nasze przełożone, by mierzyć nam czas. Nikt przy linii nie może nas zastąpić, bo inaczej zostanie wpisany do raportu. W ciągu 8 godzin pracy mamy jedną 20-minutową przerwę. Chyba będziemy musieli pracować w pampersach. Nie możemy otwierać okien, choć pracujemy w temperaturze ponad 20 st. C.
Wszystkie prośby, sugestie i uwagi pracowników mają być zgłaszane do indywidualnych raportów jako przewinienia, na podstawie których przyznawane są comiesięczne premie w wyjściowej wysokości 400 zł.
- Przykładowo, za spóźnienie się do pracy 15 minut, odejmowane jest 30 proc. premii – mówi jeden z pracowników. - Nie można tego odpracować. Mogą się spóźnić jedynie osoby dojeżdżające zakładowym autobusem. Ci, którzy korzystają z własnych samochodów, nie mają tego „ulgowego traktowana”. O przyznawaniu premii decydują panie P. i K. Robią to bardzo uznaniowo.

„Chcemy normalnie pracować”
Taka sytuacja trwa – jak twierdzą nasi informatorzy - od półtora roku.
- Stanowisko koordynatora produkcji istnieje tylko w naszym dziale – opowiadają pracownicy. - Na innych, kierownicy traktują swoich podwładnych z szacunkiem. U nas to kierownik ma zawsze rację: gdy powie, że czarne jest białe, to tak jest. Te panie przełożone reprezentują nas przed dyrekcją. Nie będzie dobrze w firmie, dopóki one tam będą. Chcemy normalnie pracować, a nie walczyć z humorami tych pań.

„Trzeba milczeć…”
Nasi informatorzy narzekają także na działalność biura kadr.
- Dostanie się do pani kierownik, aby zgłosić skargę, graniczy z cudem – skarżą się pracownicy. – Na dokumenty trzeba długo czekać. Na zaświadczenie o zarobkach tydzień, na świadectwa pracy czeka się nawet 3 miesiące. Niektórzy pracownicy od dwóch lat nie otrzymują zaświadczenia, że firma odprowadza im składki na ubezpieczenie. Z końcem grudnia skończyły się umowy o pracę na czas określony 90 proc. pracowników i do dzisiaj większości z nich nie zostały przedłużone.
- Obowiązuje nas zakres obowiązków pracownika, lecz kto go widział? – powiedzieli nasi rozmówcy. - Ludzie są zastraszeni. Trzeba milczeć, żeby nie podpaść. Koleżanki były z wizytą w fabryce naszej firmy w Belgii. Tam jest zupełnie inna atmosfera. Właściciel firmy rozmawia z pracownikami, nawet je z nimi śniadanie. Obecna sytuacja u nas ma charakter nagonki.

Dyrekcja: wszystkiemu winne emocje
W dziale produkcji pracują w większości kobiety. Średnia wieku to ok. 30 lat. Nie jest to praca, która wymaga dużych kwalifikacji, więc zatrudnione osoby, w większości, nie mają zbyt wysokiego wykształcenia. Czy to, że pani kierownik i koordynator produkcji - zanim objęły nowe stanowiska - również pracowały przy maszynach, a dzisiaj są przełożonymi swoich koleżanek, może budzić niezdrowe emocje i napięcia personalne? Czy chodzi o zazdrość - po awansie dawnych koleżanek z hali?
- Mogę zagwarantować, że w naszej firmie nie dochodzi do szykanowania pracowników – zapewnia Mirosław Ciapalski, dyrektor MBF Sp. z o.o. - Nie przypominam sobie, żeby bezpośrednio do mnie trafiały skargi od pracowników na obie panie. Jest u nas w takich przypadkach określona droga służbowa, ale na hali spędzam istotną część swojego czasu w pracy i nie ma problemu, aby pracownik do mnie podszedł i zgłosił jakiś kłopot. Tak też się nierzadko zdarza. To raczej szefostwo produkcji zgłasza nam przypadki awantur, czy używania niecenzuralnych słów skierowanych bezpośrednio do nich. To sytuacje nie do przyjęcia.

Kadrowa: plotki nie są miarodajne
- Mieliśmy przypadek, gdy doświadczeni pracownicy wprost odmówili wykonania zadania przekazanego przez kierownika produkcji, polegającego na pomocy krócej zatrudnionym osobom – dodaje Ludmiła Truszczyńska, kierownik działu kadr. - Wówczas spotkało się to z moją zdecydowaną reakcją. Problemy staramy się rozwiązywać od razu. Nie było pisemnych ani ustnych skarg na przełożonych. Plotki, owszem, do mnie docierają, ale nie są miarodajne. Możliwe, że obie panie są zbyt wymagające, ale to my tego od nich wymagamy.
Nasi rozmówcy przyznają, że na dwóch zmianach działu produkcji panuje między pracownikami zła atmosfera.
- Nie chcąc, aby odbiło się to na wynikach całej firmy zastanawialiśmy się jak rozwiązać ten problem – mówi dyrektor Ciapalski.
- Od kilku miesięcy pracujemy nad relacjami międzyludzkimi – podkreśla Ludmiła Truszczyńska. - To jeszcze potrwa.

Toaleta tak, lecz niezbyt często
Dyrektor firmy nie zgadza się z zarzutami naszych informatorów, dotyczącymi m. in. ograniczonej możliwości korzystania z toalet, czy uznaniowym przyznawaniu premii.
- Pracownicy mogą opuszczać linię produkcyjną, żeby skorzystać z toalety, ale nie będziemy tolerować sytuacji, gdy dana osoba robi to zbyt często, tylko dlatego, że musi zapalić papierosa – powiedział nam dyrektor Ciapalski. - Każdy pracownik ma w ciągu 8-godzinnej zmiany 20 minut przerwy i może nią dowolnie dysponować. Nikt go nie rozlicza ze stoperem w ręku. Będąc często na hali też widzę, co jest robione źle i wówczas wymagam od szefowej produkcji zwrócenia uwagi na dany problem. Nie możemy sobie pozwolić na straty. Nawet pojedynczy balon jest coś warty.

O premiach nie decydują sympatie
- Premie są zmniejszane na wniosek kierowników działów na podstawie dokumentacji wynikającej z reklamacji lub zauważonej usterki – wyjaśnia kierownik działu kadr. - W zeszłym roku było zaledwie 8 lub 6 przypadków obniżenia premii na całą fabrykę. Nie decydują w tym przypadku sympatie lub antypatie personalne. Każde obniżenie premii jest potwierdzone w indywidualnej dokumentacji danego pracownika.
Dlaczego – zdaniem naszych informatorów – pracownicy firmy muszą długo czekać na dokumenty, a większość z nich wciąż nie ma przedłużonych umów o pracę?
- Przy „przerobie” wielu spraw rzeczywiście mieliśmy parę opóźnień – odpowiada Ludmiła Truszczyńska. - Generalnie załatwiamy takie sprawy od ręki lub z kilkudniowym poślizgiem. Nie wszystkie dokumenty można przygotować w jeden dzień, zwłaszcza, gdy takich próśb przychodzi po dziesięć dziennie. Pracownicy wiedzą, że umowy o pracę będą przedłużone. Mieliśmy na ten temat spotkanie.

„Gorączka”
Firmę MBF Sp. z o.o. odwiedziliśmy w piątek, 24 stycznia. Zdaniem naszych informatorów, tego samego dnia do godz. 22.00 trwało gorączkowe uzupełnianie umów o pracę i innej dokumentacji.
- Nadal nie wydano wszystkim pracownikom nowych umów – powiedzieli nam informatorzy. - Sytuacja w zakładzie jest bardzo napięta.

Inspekcja Pracy: informacje niepokojące, ale konieczna weryfikacja
Trudno mówić o mobbingu
Firma MBF Sp. z o.o. w minionym roku była kontrolowana czterokrotnie: w zakresie prawnej ochrony stosunku pracy, bhp i zatrudnienia osób niepełnosprawnych.

- W ramach kontroli w firma MBF Sp. z o.o inspektorzy pracy stwierdzili m.in. uchybienia w zakresie sposobu wyliczania dodatków za pracę w porze nocnej, a w zakresie czasu pracy naruszenia doby pracowniczej – informuje Jolanta Zedlewska, rzecznik prasowy Okręgowym Inspektoracie Pracy w Gdańsku. - Na kilkanaście skontrolowanych akt osobowych zwolnionych pracowników, w dwóch przypadkach stwierdzono uchybienia dotyczące świadectw pracy w zakresie ich treści i terminu wydania. Stwierdzono pojedyncze uchybienia dotyczące szkoleń bhp, terminu wypłaty świadczeń z ubezpieczenia społecznego oraz zapisów w umowach o pracę pracowników zatrudnianych w niepełnym wymiarze czasu pracy.
- Czy przedstawione przez pracowników zachowania przełożonych można potraktować jako mobbing?
- Na podstawie opisu działań pracodawcy nie można dokonać oceny, czy działania te noszą znamiona mobbingu – wyjaśnia Jolanta Zedlewska. - Opis ten oczywiście zawiera niepokojące informacje np. taką, że pracodawca zwleka z wydaniem świadectw pracy nawet 3 miesiące, ale również ta informacja musiałaby zostać zweryfikowana, bo być może chodzi o sytuację dalszego kontynuowania zatrudnienia u tego samego pracodawcy, a wówczas świadectwa pracy wystawia się jedynie na wniosek pracownika. Inne z podanych przykładów działań pracodawcy niezgodnych z prawem, takich jak: ustalanie przerw, w których pracownik może korzystać z toalet, naruszają przepisy i zasady bhp, lecz, czy są mobbingiem?
Według Kodeksu Pracy, mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.
- Nie znając motywów, adresatów i skutków opisywanych działań, a przede wszystkim bez bezpośredniego kontaktu z pracownikami, moim zdaniem, niedopuszczalnym byłaby klasyfikacja tych działań jako mobbing – twierdzi rzecznik Okręgowej Inspekcji Pracy. - Podobnie jest również w odniesieniu do wynagrodzenia. Nie znając zakładowych zasad wynagradzania, trudno jest wskazać, że nie przyznawanie części wynagrodzenia, nawet za drobne przewinienia, jest naruszeniem prawa. Być może taki właśnie uznaniowy bądź motywacyjny charakter ma ten składnik wynagrodzenia za pracę.
Jak wyjaśnia rzecznik OIP, w przypadku kontynuowania zatrudnienia po rozwiązaniu, z upływem terminu, wcześniejszej umowy o pracę, pracodawca powinien w pierwszym dniu kolejnego okresu zatrudnienia potwierdzić pracownikowi na piśmie rodzaj umowy oraz jej warunki. Niedopełnienie tego obowiązku do końca pierwszego dnia zatrudnienia jest wykroczeniem z art. 281 pkt. 2 Kodeksu Pracy, zagrożonym karą grzywny od 1000 do 30 000 zł.


Podziel się
Oceń

Reklama