sobota, 13 grudnia 2025 03:18
Reklama

Ulatniał się gaz! Niezabezpieczony teren byłej Fabryki Drożdży. Będą kary dla właścicieli?

POMORZE. Budynków po byłej drożdżowni ubywa z dnia na dzień i bynajmniej nie jest to sprawka sił nadprzyrodzonych. Ten teren stał się mekką tczewskich złomiarzy. Przez ich działalność pofabryczne obiekty grożą zawaleniem, doszło tam do wycieku gazu. Okoliczni mieszkańcy są zaniepokojeni.
Ulatniał się gaz! Niezabezpieczony teren byłej Fabryki Drożdży. Będą kary dla właścicieli?
Zakład uległ całkowitej likwidacji trzy lata temu, w 75. rocznicę istnienia. Drożdżownię, reklamującą się słynnym hasłem „Na pewno Ci urośnie”, wykończyła konkurencja z tańszymi producentami ukraińskimi.

Ulatniał się gaz
W ciągu ostatnich tygodni na terenie byłej drożdżowni przy ul. Za Dworcem 2 kilkukrotnie interweniowali strażacy. 28 grudnia poprzedniego roku ktoś podpalił śmieci i odpady drewniane, a 8 stycznia ogniem zajęło się 100 m kw. dachu jednego z budynków. W tym drugim przypadku zdaniem strażaków również mogło dojść do zaprószenia ognia. 29 grudnia na terenie zakładu interweniowali do wycieku gazu, oprócz strażaków, także pracownicy Pogotowia Gazowego.
- Do wycieku gazu w opuszczonym budynku produkcyjnym doszło w wyniku wykręcenia zaworu przez osoby zbierające złom – informuje mł. kpt. Zbigniew Rzepka, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Tczewie. - Sprawdzono zawartość gazu w powietrzu – urządzenie pomiarowe wskazało stężenie wybuchowe.
Przybyli na miejsce gazownicy stwierdzili kradzież kurka głównego na przyłączu gazowym.
- Ulatnianie gazu zlikwidowano, przyłącze zabezpieczono, tak aby nie można było już nic wykręcić – wyjaśnia Katarzyna Wróblewicz, rzecznik Pomorskiej Spółki Gazownictwa w Gdańsku. - Dla bezpieczeństwa zbadano, czy są inne przyłącza. Było jeszcze jedno, które profilaktycznie zabezpieczono, tak jak poprzednie, tzn. wykręcono kurek główny i w jego miejsce wkręcono mufę z korkiem. Nie mogę odpowiedzieć na pytanie, czy w przypadku wybuchu gazu eksplozja zagroziłaby najbliżej położonym budynkom mieszkalnym. Wszelka manipulacja przy sieci czy instalacji gazowej przez osoby do tego nieuprawnione jest niebezpieczna i zdarza się sporadycznie.

Nie możemy czuć się bezpieczni
Służby nie mają wątpliwości, że powyższe zdarzenia to efekt działalności złomiarzy. Sprawdziliśmy na miejscu jak wygląda sytuacja. Teren po drożdżowni, mimo że na drzwiach dawnej stróżówki wisi logo znanej firmy ochroniarskiej, nie jest pilnowany, brakuje też części ogrodzenia. Wejść tu może dosłownie każdy, kto ma odrobinę odwagi i... nie boi się wpaść do odkrytych studzienek kanalizacyjnych. Rzeczywiście, osób parających się zbieraniem złomu nie brakuje. Idąc drogą dojazdową do dawnego budynku administracyjnego fabryki mijamy kilka z nich. W oddali widzimy „ekipę” zmagająca się z wyciąganiem metalowego nadproża. Praca rozbiórkowa wre.
- To jakaś specjalna firma rozbiera te obiekty? - pytamy mijanego jegomościa, choć z góry znamy odpowiedź.
- A gdzie tam – słyszymy w odpowiedzi. - To bezpański teren. Nikt go nie pilnuje. Każdy tu robi, co chce.
Z pofabrycznych budynków znika wszystko, co nadaje się na sprzedaż. Widzimy jak dwóch kilkunastoletnich chłopaków ciągnie na sankach jakieś metalowe części. Do skupów złomu daleko nie mają. Jeden – dosłownie – jest tuż za płotem, a drugi niedaleko przy ul. Czatkowskiej. Opuszczając drożdżownię mijamy się z „robotnikami” z piwami w dłoniach. No cóż, po tak ciężkiej pracy trzeba się napić...
Dzisiaj trudno ustalić od kiedy teren fabryki jest celem złomiarzy. Mieszkańcy najbliższych domów nie są rozmowni. Niewykluczone, że sami korzystają na sąsiedztwie niszczejącej fabryki, gdzie zawsze można znaleźć jakieś drewno na opał lub metalowe części do sprzedania.
- Ja tam się nie zapuszczam – mówi spotkana kobieta. - Przychodzą tu bezdomni i inny element. A złomiarze są tu zawsze, od kiedy nikt tego nie pilnuje.
- Chyba ktoś w końcu powinien zrobić z tym porządek – stwierdza inny rozmówca. - Słyszałem, że byli tu gazownicy. A gdyby ten gaz wybuchł? Nie możemy czuć się bezpieczni w takim sąsiedztwie.

Grożą zawaleniem
O tym, co się dzieje na terenie drożdżowni, wiedzą już policjanci i strażnicy miejscy. 8 grudnia ich wspólny patrol zatrzymał na miejscu trzech złomiarzy. Mężczyźni oświadczyli, że przyszli jedynie po... drewno na opał. Okazało się, że jeden z nich, 28-latek, jest ścigany listem gończym.
- Mężczyzna był poszukiwany za posługiwanie się fałszywymi dokumentami i oszustwa, za co grozi mu od 3 miesięcy do 5 lat więzienia – informuje asp. sztab. Dariusz Górski, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Tczewie. - Obecnie przebywa w areszcie śledczym.
- Z obserwacji i dokumentacji zdjęciowej wynika, że teren nie jest należycie zabezpieczony, brakuje bramy wjazdowej oraz części ogrodzenia – mówi Andrzej Jachimowski, komendant Straży Miejskiej w Tczewie. - Przebywają tam bezdomni oraz grupy złomiarzy, które niszczą elementy konstrukcyjne budynków pofabrycznych, które grożą zawaleniem. Patrolujemy to miejsce, ale to zabawa w kotka i myszkę, bo gdy te osoby widzą nasz wóz, to od razu uciekają w kierunku Wisły. Budynki grożą w każdej chwili zawaleniem, brakuje kratek od studzienek, jest tam niebezpiecznie. Dlatego apelujemy do mieszkańców, aby nie wchodzili na ten teren.
Tczewscy policjanci wielokrotnie otrzymywali zgłoszenia o osobach pozyskujących tam złom.
-  Złomiarze wyrywają przewody elektryczne ze ścian, rozbierają stropy i wyciągają z nich stare zbrojenia – mówi asp. sztab. Dariusz Górski. - W czasie przeprowadzanych interwencji policjanci zatrzymali już kilka osób. Za kradzież grozi im do 5 lat więzienia.
Policjanci ścigając sprawców kradzieży złomu kontrolują także punkty skupu złomu, również ten bezpośrednio sąsiadujący z Fabryką Drożdży.
- Osobie, która kupuje przedmioty pochodzące z przestępstwa, paserowi, grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia – przypomina rzecznik tczewskiej policji.

Zagrożenie życia i mienia
Strażnicy miejscy ustalili, że nieruchomość należy do dwóch osób – mieszkańca Lęborka i Nowej Wsi Lęborskiej. 7 stycznia wysłano do nich pismo z prośbą o natychmiastowe zabezpieczenie terenu.  Jego kopia trafiła także do komendy policji w Tczewie i na biurko powiatowego inspektora nadzoru budowlanego.
- Wszczęliśmy już postępowanie w sprawie nieużytkowanych i zniszczonych obiektów budowlanych na terenie po byłej Fabryce Drożdży – informuje Leszek Lewiński. - Do właścicieli terenu wysłaliśmy odpowiednie zawiadomienie. Mają 7 dni na ustosunkowanie się. Na tym terenie odbędzie się także szczegółowa kontrola. Byłem na miejscu w dniu pożaru dachu jednego z obiektów. Widać, że działalność złomiarzy trwa tam co najmniej od kilku miesięcy. Na pewno występuje tam zagrożenie życia i mienia.
Konsekwencją działania inspektorów budowlanych może być nakaz rozbiórki budynków nie nadających się do odbudowy. Właścicielom obiektów grożą też konsekwencje wynikające z art. 91 a Ustawy Prawo Budowlane. „Kto nie spełnia, określonego w art. 61, obowiązku utrzymania obiektu budowlanego w należytym stanie technicznym, użytkuje obiekt w sposób niezgodny z przepisami lub nie zapewnia bezpieczeństwa użytkowania obiektu budowlanego, podlega grzywnie nie mniejszej niż 100 stawek dziennych, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.
- Najważniejsze, aby skontaktować się z właścicielami – ocenia Leszek Lewiński.  
I – dodajmy – uniknąć podobnych problemów, jakie miały miejsce z ustaleniem właściciela dawnej masarni na Suchostrzygach...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

jan 28.01.2011 22:41
Za rozbiorke musiał by zapłacic a , złomiarze zrobią za darmo wywiezie tylko gruz

Reklama
Reklama
Reklama