Barbara Kamińska, radna Rady Miejskiej Tczewa
Z siedmiu ministerialnych rozporządzeń dwa są podpisane odnośnie szczególnej opieki nad uczniami z różnymi problemami i dysfunkcjami, np. dyslektyków, czy mających problemy zdrowotne z powodu przewlekłych chorób. Teraz dla dzieci szkoły będą musiały zapewnić zdecydowanie większą opiekę, a nauczyciele pisać programy indywidualne dla tych uczniów. I będą musiały być dodatkowe zajęcia. Obecnie nie wszyscy uczniowie są objęcie np. terapią, a tylko ci, którzy mają opinię z poradni. Teraz, w ogólnym założenie, bo projekty jeszcze nie weszły w życie, uczeń mający problemy niekoniecznie będzie musiał być zdiagnozowany przez poradnię. Trzeba będzie powołać zespół z pedagogiem, może z psychologiem, nauczycielem uczącym konkretnego ucznia i ze wszystkich przedmiotów opracować indywidualny program. To będzie koszmar. Jeżeli w mojej szkole, dobrej szkole, na 800 uczniów jest ok. 100 z takimi rozmaitymi problemami, to dla tylu trzeba będzie te programy przygotować. Nauczyciele będą z tego rozliczani. Najtrudniej będzie z takimi zespołami w szkołach podstawowych, bo tam są dzieci najmłodsze, niezdiagnozowane wcześniej. Będzie potrzeba zajęć dodatkowych dla tych dzieci. Nie ma siły. W jednym z rozporządzeń jest wyraźnie napisane, że na zajęciach z dziećmi ze specjalnymi potrzebami w grupie nie może być więcej niż 5 uczniów. Do tej pory mamy średnio 5 uczniów w takiej grupie, co oznacza że jest i np. 7, a w innej 4. Grupy tworzy się na początku września, ale dzieci są też diagnozowane w trakcie trwania roku szkolnego. Poza tym, gdy dyrektor szkoły opracowuje arkusz organizacyjny w kwietniu, czyni to szacunkowo, bo do końca nie wie ile będzie miał takich dzieci. A wracając do spraw bieżących i „przesunięcia” terapii pedagogicznej do godzin karcianych od lutego. W ramach „karcianych” są zaplanowane inne zajęcia. Dzieci na nie chodzą, nauczyciele są rozliczani, więc trakcie roku nie da się teraz wszystkiego zmienić. Nie wszyscy nauczyciele mają uprawnienia do prowadzenia terapii pedagogicznej. To jest realny problem, z którym trzeba sobie radzić. Dzieci z dysfunkcjami jest coraz więcej. „Sztywne” obcięcie o 50 proc. godzin terapii bez rozeznania potrzeb w szkole i możliwości nauczycieli z kwalifikacjami jest nie do przyjęcia. To musi być poprzedzone analizą.
Grażyna Antczak, radna Rady Miejskiej Tczewa
Najprawdopodobniej będzie obcięcie godzin terapii pedagogicznej o 50 proc. W grudniu na posiedzeniu komisji Rady Miejskiej daliśmy wniosek do protokołu, by zrobić rozeznanie w jakim zakresie terapia pedagogiczna może być realizowana z drugiej godziny karcianej, bo takie było zalecenie. Być może w jakimś małym procencie to się uda. Natomiast generalnie jest to niemożliwe, ponieważ nie wszyscy nauczyciele mają specjalistyczne przygotowanie do prowadzenia terapii pedagogicznej. Moim zdaniem, jeśli ktoś rozpoczął zajęcia pozalekcyjne w jakimś zakresie, z jakiejś dziedziny, to teraz w połowie roku szkolnego ma je przerwać... Przecież dzieci są przygotowane do tego, że te zajęcia są w całym roku szkolnym. Największe moje zastrzeżenie jest takie, że projekt organizacyjny został zatwierdzony w czerwcu, a teraz ten projekt się zmienia. Przecież planuje się pracę z dzieckiem na cały rok szkolny i w połowie roku jest to zawieszane. Nie zgadzam się na taką sytuację. Dyrektorzy szkół mają przedstawić swoje propozycje w jakim zakresie będzie to mogło być realizowane, w jakiej procedurze. Potwierdziło się też, że jeden z dyrektorów szkół w połowie grudnia zawiesił zajęcia z terapii pedagogicznej i został wezwany „na dywanik” do wiceprezydenta Zenona Drewy. To nie jest sztucznie nadmuchiwany problem. Niestety, mikrodefekty u dzieci są coraz częstsze. Te wszystkie dzieci są przebadane. I nie ma obawy, że pracownicy poradni pedagogiczno-psychologicznej mają za dużo czasu i wymyślają problemy. To wynika z różnych uwarunkowań. Np. z tego, że rodzice nie rozmawiają z dziećmi, zbyt mało czasu im poświęcają. Trzeba w szkołach uczulać rodziców na to, że dziecko zbyt dużo czasu siedzi przed komputerem, telewizorem, nie ma innych zajęć, że jest za mało pracy z dzieckiem. Takie zaniedbania w konsekwencji sprawiają, że proces różnych defektów się nasila. To jest problem ogólnopolski. Od września zmienia się ustawa i zarządzenia. To że tegoroczny budżet miasta jest trudny do wykonania nie powinno skutkować cięciami w oświacie i mają cierpieć dzieci. Tym bardziej, że budżet trzeba bardziej zdyscyplinować i poszukać możliwości tam, gdzie te wydatki nie są niezbędnie konieczne. Bo trochę tych samorządowych pieniędzy wycieka na niepotrzebne działania.
Reklama
"Nie" dla cięć w oświacie
POMORZE. Coraz więcej jest dzieci z rozmaitymi dysfunkcjami, potrzebujących dodatkowej opieki w postaci zajęć np. z terapii pedagogicznej, a gdy budżet Tczewa jest mocno napięty, pieniędzy nie na wszystko starcza. Przed uchwaleniem budżetu środowisko oświaty nie zgadzało się na cięcia finansowe w tej materii. Dlaczego?
- 25.01.2011 00:00

Reklama










Napisz komentarz
Komentarze