Temat powraca w dyskusjach na zebraniach osiedlowych, w skargach i wnioskach pisanych do zarządów spółdzielni. Administratorzy szukają różnych sposobów, aby ukrócić ten proceder, opiekunowie zwierząt próbują choć po kryjomu pomagać czworonogom...
Pewna śmierć na mrozie
Lokatorka Spółdzielni Mieszkaniowej przy Al. Zwycięstwa 6 w Tczewie (dane do wiadomości redakcji) od 15 lat pomaga bezdomnym kotom. Obecnie wraz z koleżanką zajmuje się trzema.
- Kiedyś na moim osiedlu było zdecydowanie więcej kotów - przyznaje pani Z. - Wiem z pewnego źródła, że jest ktoś, kto zabija je pałką. Na tyłach spółdzielni znajduje się murowany śmietnik, do którego wkładaliśmy jedzenie dla kotków. Niestety, ciągle ktoś je wyrzucał. Postanowiliśmy więc umieszczać jedzenie na foliach, które na drugi dzień sprzątaliśmy. Jakieś trzy tygodnie temu ktoś ze spółdzielni zabił blachą otwór w śmietniku, przez który wsuwaliśmy pokarm. Nie mamy teraz żadnej możliwości na dokarmianie kotów. One znają to miejsce, codziennie o tej samej godzinie czekają, aż ktoś z nas przyjdzie.
Pani Z. jest pewna, że wraz z nadejściem pierwszych mrozów koty zginą z zimna i głodu. Nie rozumie niechęci ze strony spółdzielni, aby pomóc bezpańskim zwierzętom przetrwać zimę. Tym bardziej, że - jak zapewnia - zarówno ona, jak i druga pani dokarmiająca koty, zawsze po nich sprzątają. Wyrzucają dwa pojemniczki po pokarmie, myją wodą z octem po nieczystościach zwierząt. Kupują przezroczyste miseczki, ponieważ te widoczne (tak uważają) prezes Spółdzielni Mieszkaniowej kazał sprzątaczkom wyrzucać. Kilka kotów – dzięki uprzejmości pobliskiego weterynarza – zostało zaszczepionych i odrobaczonych, podawane są im także tabletki antykoncepcyjne.
Ludzkie powinności
Pani Z. jest przekonana, że dzikie koty nie sprawiają problemu mieszkańcom spółdzielni. Znajdują się na tyłach budynku, w dużej odległości od bloku mieszkalnego. Mało tego – mogą być pożyteczne. Rozsądnie dokarmiane (dwa razy dziennie w małych ilościach) łapią myszy i szczury, które zresztą... przynoszą w dowód wdzięczności swoim opiekunom.
- Wydawało mi się, że zimą należy dokarmiać zwierzęta, pozbawione dostępu do źródeł pożywienia – mówi lokatorka spółdzielni. – I to nie tylko koty. Karmniki dla ptaków, dokarmianie psów – według mnie to „naturalny” element ludzkich powinności w stosunku do zwierząt. A tutaj - wszyscy wokół chcą mieć pięknie, a to co nie jest piękne – ma zginąć!
Skargi mieszkańców
- Jako prezes Spółdzielni Mieszkaniowej muszę działać w interesie wszystkich jej mieszkańców, reagować na ich skargi i prośby - informuje Jerzy Konkolewski. - Nie dotarła do mnie żadna prośba o przyzwolenie na dokarmianie bezpańskich kotów. Zdarzają się natomiast skargi mieszkańców dotyczące powybijanych szyb w piwnicach, aby koty mogły tam nocować, pojawieniu się pcheł, szczurów, które dojadają jedzenie po kotach. To pociąga za sobą koszty, które ponoszą wszyscy mieszkańcy. Szyby muszą zostać wstawione, insekty, które roznoszą zwierzęta oraz gryzonie wytępione. Jestem zwolennikiem zwierząt. Ale oprócz garstki ludzi dokarmiających te zwierzęta jest wielu mieszkańców, którym to przeszkadza. Jakiś czas temu uczestniczyłem w spotkaniu dotyczącym problemu dokarmiania zwierząt, na którym było wyraźnie powiedziane, że dzikie koty poradzą sobie bez dokarmiania i bez specjalnych pomieszczeń na okres zimy.
- Chcemy tylko, aby prezes zezwolił na dokarmianie tych kotów i usunął blachę z otworu prowadzącego do śmietnika – prosi pani Z. – Zależy mi na tych trzech kotach. Ja zobowiązuję się sprzątać po nich. Jeśli nie chce pomóc, niech przynajmniej nie przeszkadza.
- W wymienionych, konkretnych sprawach należy kontaktować się z właściwą
administracją osiedla - ucina Jerzy Konkolewski.
Dokarmiać wolno żyjące zwierzęta?
- Zgodnie z art. 21 ust. 1 „Zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu, z wyjątkiem tych, o których mowa w art. 33a ust. 1” – wyjaśnia Anna Drewa z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt – OTOZ Animals. - Ponadto zgodnie z art. 1 ust. 1: „Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”.
Dokarmianie kotów wolnobytujących jest jak najbardziej przejawem troski o los zwierząt, zwłaszcza w okresie zimowym. Należy przy tym pamiętać o zachowaniu zasad higieny, pozostawianiu miejsca karmienia w ładzie i porządku. Dobrym rozwiązaniem jest finansowanie kocich ocieplanych domków (budek) przez władze miast, oraz finansowanie sterylizacji, co ogranicza populację. Koty wolnobytujące są potrzebne. Dzięki nim na osiedlach nie ma zagrożenia plagą gryzoni; w ten sposób realizują one swoje naturalne potrzeby i są sprzymierzeńcem człowieka. Nie ma podstaw prawnych zabraniających dokarmiania kotów ani kar, trzeba pamiętać jednak o wcześniej wspomnianych zasadach zachowania porządku i czystości oraz właściwym i bezpiecznym miejscu karmienia, oddalonym od ruchliwych ulic.
Reklama
Pewna śmierć na mrozie. Jak ocalić dzikie koty przed zimą? Konflikt wokół dokarmiania bezpańskich zwierząt
POMORZE. Co roku, gdy zbliża się zima, na ulicach miasta widać błąkające się, bezpańskie zwierzęta. Część z nich, „niczyich”, trafia do schroniska, inne zdychają z głodu i zimna. Nieliczne „zaadoptowane” zostają przez wrażliwszych opiekunów. Wówczas bywa, że na osiedlach dochodzi do sąsiedzkich konfliktów, których przyczyną jest np. dokarmianie dzikich kotów.
- 15.11.2010 00:00 (aktualizacja 14.08.2023 04:00)

Reklama










Napisz komentarz
Komentarze