sobota, 9 sierpnia 2025 18:04
Reklama
Reklama
Wywiad z autorką thrillerów i kryminałów

„Chcę wzbudzać emocję, pisać o rzeczach i miejscach mi bliskich.” Mroczne światy Agaty Kudermann ze szczyptą humoru

Agata Kudermann to wciąż nowa autorka na polskim rynku powieści kryminalnych i thrillerów. Pisze zaskakując czytelnika pomysłami na bohaterów i bohaterki. Znajdziemy w nich niemal wszystko od humoru, napięcia po makabryczne sceny. Ale odnajdujemy w nich przede wszystkim realistyczne emocje. Z Agatą Kudermann (Szkółką) rozmawiamy o inspiracjach, prowincji, czytelnikach, a nawet social mediach. Oczywiście jest także o nowej powieści, której zapowiedź można znaleźć na stronie Tczewska.pl
„Chcę wzbudzać emocję, pisać o rzeczach i miejscach mi bliskich.” Mroczne światy Agaty Kudermann ze szczyptą humoru

Autor: Archiwum autorki

Od jak dawna pani pisze i jak zaczęła się ta przygoda z pisaniem?

Reklama

Agata Kudermann: - Za każdym razem gdy zaczynam książkę docieram gdzieś wstecz. Piszę odkąd skończyłam kilka – kilkanaście lat. Zaczynałam pisząc bloga, gdy edytory blogowe pod dużymi portalami dopiero zaczęły powstawać (jak blog.onet.pl). Tworzyłam alternatywne scenariusze do polskich seriali kryminalnych. A konkretnie do serialu „Kryminalni”, który realizował TVN. Znalazłam się nawet w rankingu 100 najchętniej odwiedzanych blogów, a wtedy Onet miał ponad milion takich stron. Nie zdawałam sobie sprawy, jako dziecko, ze skali sukcesu jaki osiągnęłam. W 2021 r. podjęłam decyzję o napisaniu książki.


 

Może Pani opowiedzieć o pierwszej wydanej „w papierze” książce?

- W 2023 r. wydano moją pierwszą powieść w papierze „Wróżda”. Niespełna 1,5 roku, gdy skończyłam ją pisać. Wcześniej w 2019 r. wydałam e-booka, który opowiadał o historiach rodzin, korzystających ze sprzętu WOŚP. Udało mi się nawet sprzedać dla orkiestry to e-wydanie w liczbie kilkuset egzemplarzy.

 

Czy zawsze chciała pani pisać kryminały, a może zdarza się pani angażować w lżejszą tematykę?

- Tak zawsze chciałam je pisać. Obecnie prowadzę blog o tytule „Konkret babka”, gdzie skupiam się na przygodach mojej rodziny. Zamieszczam śmieszne teksty moje, moich dzieci, męża. To takie pisanie na luźno, które ma wprowadzać czytelnika w dobry nastrój, wzruszyć, sprawić że ktoś się uśmiechnie. W sumie od tego się zaczęło... Sama zaczytywałam się jako młodsza osoba w książkach obyczajowych. Myślę, że taka obyczajówka w moim wykonaniu także byłaby możliwa. Ale przymierzam się do... książki dla dzieci. Nawet mam już napisaną jedną z bajek. Mam nadzieję pociągnąć ten temat z wydawcą dalej. Natomiast ostatnie lata czytelnicze spędziłam na czytaniu kryminałów, sensacji i thrillerów. Zakochałam się w książkach Zygmunta Miłoszewskiego, który tworzy głównie literaturą sensacyjną i kryminalną. Jego książka „Bezcenny”, a później jej kontynuacja - to jedne z moich ulubionych książek. Są wielowątkowe, a ich akcja poprowadzona jest po mistrzowsku. Jednak nie są to powieści na jeden wieczór.


 

Skąd czerpie pani inspiracje? Ostatnio modne stało się słuchanie podcastów z gatunku true crime...

- Próbowałam trochę true crime, myśląc o inspiracjach i stworzeniu na tej bazie historii. Wiem, że są autorzy, którzy tak robią, ale ja skorzystałam już trzy razy z pomysłów, które powstały w mojej głowie. Wychodzę od rzeczy, które są dla mnie ważne: relacji matka – córka. W przypadku „Wód Czerwonych”, były beczki, które rzeczywiście znajdują się w miejscu, które opisałam oraz mobbing, którego także zaznałam. W trzeciej powieści będzie dużo o relacji ojciec – dziecko oraz nieco o kobiecości – podejściu do macierzyństwa, wolności i nieprzepracowanej traumie z dzieciństwa. Wokół tego oczywiście będzie sfera mrocznego kryminału. Nie będzie natomiast intrygi dopasowanej do postaci. Tytuł nowej książki to „Złuda”.

 


 

Często zdarza się, że powieści wydawane przez Initium umiejscowione są na prowincji lub w zapadłych mieścinach. W „Wodach Czerwonych” jest to Lądek Zdrój. Na ile takie umiejscawianie akcji to pomysł autorów, a na ile wydawnictwa? 

- Myślę, że decydują autorzy. Nie jest tak, że wydawca narzuca takie rozwiązania. Czasami dzieją się np. w Warszawie (Maja Opiłka). Michał Śmielak lokuje akcje w górach lub w ogóle w fikcyjnych małych miejscowościach. Grzegorz Wielgus ostatnio wydał powieść, dziejącą się w Kotlinie Kłodzkiej z wątkiem Lądka. Jestem jej bardzo ciekawa... Umiejscawiam akcję w takich miejscach, bo z nich pochodzę i chcę oddać ich klimat, a zarazem promować je. Nie byłabym w stanie napisać książki o miejscu, w którym nigdy nie byłam. We „Wróżdzie” pojawia się Podlasie, ale Zawroki są fikcyjne. Jednak odwzorowałam miejscowość o tym charakterze bazując na prawdziwych informacjach. Z kolei m. Sejny jak najbardziej istnieje, choć tam nie byłam. Zrobiłam jednak dokładny research. Zdecydowanie wolę pisać o miejscach, które znam. Wydaje mi się, że większość czytelników woli czytać o tym co dzieje się gdzieś na prowincji, owianej tajemnicą.


 

Powieści Mroza czy Bondy opisują dęte afery w dużych miastach, często osadzone w wielkiej historii. Chyba małe mieściny są po prostu bliżej czytelnika?

- Nie dziwię się. Czytelnicy wybierają klimat i miejsca z których są, ze śmiesznymi motywami, bliskimi dla nich miejscami i słownictwem.


 

Czytając „Wróżdę” oraz „Wody Czerwone”, zainteresowała mnie konstrukcja postaci kobiet. We „Wróżdzie”, główna bohaterką jest typową matką, bardzo emocjonalną, tłamszoną przez życie – jest postacią z kwi i kości, natomiast w „Wodach Czerwonych”, Anita Starska to policjantka, tylko lekko emocjonalna, lecz stąpająca mono po ziemi. Obie są mocnymi charakterami. Jak tworzyła pani te kobiety i czy jest pani zadowolona z efektu?

- One są „blisko mnie”, ja też jestem emocjonalna, wrażliwa, ale twardo stąpam po ziemi.


 

Czyli mają one wiele cech wspólnych z autorką?

- One po części mają typowo moje cechy. Anita nie znosi gadania o niczym i krótkich wymian myśl, typu „trzy zdania na korytarzu” albo to jak Joanna („Wróżda”) ma bardzo emocjonalne podejście do dziecka przed i po porwaniu. Ja również roztaczam parasol wokół swoich dzieci. Staram się to kontrolować, ale nie zawsze mi się udaje. Część cech bohaterek pojawia się trochę nieświadomie podczas pisania. Jeszcze przed powieścią tworzę z grubsza bohaterów, wypisując ich charakterystyki, łącznie z tym jak się nazywają, co robią i będą robić i jak będą wyglądać oraz ich cechy charakteru. Jest to przydatne, gdyż tworząc wielu bohaterów zdarza się, że czasami zapominam np., że ktoś jest... łysy. Opisuje także co się wydarzy w poszczególnych rozdziałach. Takie scenopisy przydają się, bo mam większą kontrolę nad stworzonymi postaciami (zwłaszcza jeśli wiem do czego dana postać dąży).


 

Wróżda” to mroczny thriller, „Wody Czerwone”, zdecydowanie luźniejszy kryminał, nawet z pewną dozą humoru, trochę jak w filmie „Zabójcza broń”. Mamy zabawną „Bonię”, która przecież rekonstruuje twarz ze szkieletu. Część nazwisk postaci odpowiada ich charakterom np. prokurator Feliks Niemiłko, który na początku jest bardzo niemiły lub męczący się życiem i poruszaniem policjant Mączyński... 

- (Śmiech) Feliks od początku miał takim być. Na etapie redakcji wyrzuciliśmy kilka scen, gdzie to imię gra główną rolę jak np. sceny, gdy policjant Pisarczyk dworuje sobie notorycznie z nazwiska prokuratora, mówiąc np. „bardzo mimiłko”. W większości jednak muszę powiedzieć, że nie jest to zabieg zamierzony, jak z prokuratorem Napierałą. Chciałam tym samym zwrócić uwagę, że rozmowy służb, policjantów z wydziału zabójstw nie zawsze są napompowane. To są jednak normalni ludzie, którzy się często dobrze znają. Poza tym jestem osobą, która lubi czarny humor, ironię i sarkazm, Przesłuchałam oba swoje audiobooki i nawet kilka razy zaśmiałam się z własnych tekstów! Zapewniam, że w kolejnej powieści prokurator Niemiłko nie będzie przeklinał, pił ale będzie jadł nałogowo wafelki Prince Polo. Nie chciałam by powstał kolejny obraz zimnego, podenerwowanego policjanta, pijącego alkohol i na umór kawę w pracy oraz fukającego bez przerwy na podwładnych. Jest zatem w moim świecie literackim i policjantka Anita Starka, uwielbiającą różne rodzaje herbaty.

 

Jednak obie powieści różnią się diametralnie klimatem. W drugiej powieści mamy zwrot w lżejszą stronę, zamiast w kierunku mrocznego kryminału... 

- Nie ukrywam, że chciałam pobawić się formą i gatunkiem. Trochę testowałam. Druga książka miała być pełnowymiarowym kryminałem, w którym pokażę moją „pełnię możliwości”, tymczasem okazało się, że to „Wróżda” przypadła czytelnikom bardziej do gustu. Po drugiej części z Feliksem i Anitą, zamierzam zrobić sobie przerwę od kryminałów i pójść w stronę thrillerów. Chyba pisanie thrillerów sprawia mi większą frajdę. Na pewno kolejny thriller będzie historią emocjonalną w stylu „Wróżdy”, bo zależy mi na wzbudzaniu emocji u moich czytelników. Wątek dziecka, niewinnego życia jest zawsze poruszający. Rzadko kiedy identyfikujemy się z krzywdą bezbronnego dziecka, tak jak z krzywdą dorosłego, u którego często potrafimy wskazać jakieś wady i winy. Powieść o porwanej dziewczynce była poruszająca zwłaszcza dla moich czytelniczek, z których wiele to mamy identyfikujące się zarówno z krzywdą dziecka, jak i bólem matki. Zresztą mój mąż, któremu czytałam fragmenty o zaginięciu i poszukiwaniach dziewczynki, mówił że te sceny były dla niego poruszające i sprawiały, że gorzej się czuł. Jesteśmy rodzicami Hani i tak jak Tosia (dziecięca bohaterka „Wróżdy”) jest ona blondyneczką o zielonych oczach.


 

A jak stara się pani budować relację z czytelnikami? Jak zaskarbia sobie pani odbiorców?

- Uwielbiam spotkania autorskie. To najlepsza rzecz dla autora. Przychodzą na nie osoby żywo zainteresowane napisaną historią i autorką. Najlepsze z nich miałam w Lądku Zdroju, który pojawia się w „Wodach Czerwonych”. Była tam cała sala ludzi. Miałam z mężem całą skrzynkę książek. Wydawało mi się, że wrócę... z nią do domu. Tymczasem usłyszałam od moderatora: „dziewczyno masz pełną salę”. Okazało się, że mąż z córką nie mieli gdzie usiąść! W pobliżu była przyjemna kawiarenka, sprzedająca książki lokalnych twórców. Na spotkanie przyszły osoby, które zobaczyły plakat i po prostu zaciekawiły się. Takie spotkania są cudowne i dobrze się na nich odnajduje. Tym bardziej, że lubię dużo mówić (śmiech). Z drugiej strony są social media, które mnie trochę zmęczyły i z drugiej strony... przerażają. Pozwalamy w nich sobie na rzeczy, które krzywdzą i ranią. Jeszcze jestem młodą pisarką i nie do końca potrafię sobie poradzić z krytyką, zwłaszcza jeśli ktoś całkowicie zrównuje z ziemią moją książkę bez podania na to dowodów (na zasadzie nie bo nie). Dlaczego nieliczne głosy są aż tak krytyczne? Trochę mnie to przerosło, dlatego nieco ograniczyłam obecność w mediach społecznościowych, skupiając się na pisaniu nowej powieści. To dla nas i błogosławieństwo i przekleństwo. Z jednej strony autorzy nie mieli nigdy wcześniej takich możliwości promocji i reklamy, ale z drugiej pojawia się wiele przykrych rzeczy. Są też portale recenzujące książki, gdzie można napisać absolutnie wszystko i pozostać anonimowym...


 

To prawda internauci bywają bezlitośni. Pisanie książek nie jest pani głównym zajęciem. Jak łączy pani obowiązki zawodowe, rodzinne z pisaniem?

- Jestem osobą dorosłą. Mam rodzinę, zobowiązania. Nie jestem jeszcze gotowa postawić wszystko na jedną kartę. Być może docelowo chciałabym, by pisanie było moim jedynym zajęciem. Tworzenie książek oznacza także dla zaczynającego autora, bycie czasem nawet na pół roku bez dochodu. To pewne ryzyko. Zajmuje się marketingiem motoryzacyjnym, pracując dla marki Jaguar, Land Rover, to ciekawa praca. Łączenie tych wszystkich rzeczy czasami jest karkołomne. Czasami przychodzi czas, gdy muszę wziąć urlop na pisanie. Było już tak, że pisałam do godz. 2.00 nocy. Tylko człowiek się starzeje, obecnie zdarza się tak, że po takim nocnym pisaniu stwierdzam później: „Agata coś jest tutaj nie tak!”. Może kiedyś pozwolę sobie na to, by pisanie było moim jedynym źródłem utrzymania. Teraz podchodzę do tego mało romantycznie, ale bardzo praktycznie.


 

Jak doszło do nawiązania współpracy z Wydawnictwem Initium?

- W sposób najbardziej klasyczny jaki jest – przez napisanie maila z propozycją wydawniczą. Wysłałam takich maili dużo. Także do dużych wydawnictw. W Initium współpraca jest kameralna, a nawet koleżeńska. Nie ma 100-200 autorów. Słuchamy się nawzajem. Nikt np. nie zmienia na siłę tytułu lub okładki. Wszystko ustalane jest wspólnie. Gdy Initium wydało zgodę na podpisanie umowy, otrzymałam także zgodę z innego dużego wydawnictwa na literę E. i wydanie audio-book'a, e-book'a i w formie druku na żądanie. Ale okazało się, że to rozwiązanie bardzo drogie dla czytelnika. Initium zaproponowało lepsze warunki i tradycyjną książkę na półce. Gdy tak się właśnie stało poczułam się bardzo szczęśliwa od razu wzięłam książkę z półki i ją przytuliłam.


 

To chyba ta magia papieru – można przewracać kartki książki i widzieć ją dumnie stojącą na półce...

- W efekcie druk i audio-book ukazuje się równolegle. Czasami dzięki audiobookom daje się przyswoić więcej książek. Audiobook pozwala na wysłuchanie książki z interpretacją aktora. Często jestem w rozjazdach i nie poznałabym wielu książek, gdybym ich nie wysłuchała stojąc w korkach. W przypadku „Wód Czerwonych” lektor zdaniem odbiorców fajnie oddał klimat książki.


 

A czy zdarza się jeszcze pani czytać gazety lokalne?

Zdarza się, ale gazetę która jest wokół mnie i tam jest „Słowo Regionu Strzelińskiego”. To gazeta, z którą mocno współpracuję. Jej dziennikarze pisali o mnie artykuły. Jestem taka „ich”. Nasza mieszkanka, która „tam” chodziła do szkoły! Współpracuje też z biblioteką szkoły podstawowej do której chodziłam kiedyś. Prowadziłam kiedyś dla uczniów tej szkoły lekcję, o której też był artykuł. W „Słowie Regionu...” mogę zatem często poczytać o sobie i to jest super! Większość tych dziennikarzy i redaktorów znam. To jest właśnie magia lokalnej prasy, gdzie wszystko jest o nas, o miejscach, które znamy, a nie wielkiej Polsce i wielkim mieście. Teraz tworzy się tam nawet lokalne radio.


 

To ważne by wspierać gazety lokalne, bo one giną. Niszczą je niestety często lokalne samorządy wydając swoje biuletyny i portale, które odbierają tlen lokalnym wydawcom, a wcześniej niszczyły je zachodnie koncerny, które bez głowy wpuszczono na polski rynek mediów. Na koniec chciałbym zapytać panią o marzenie związane z tworzeniem książek/powieści...

- Mam dwa marzenia. Mam 33 lata i niedawno zrobiłam sobie listę 40. marzeń na 40-te urodziny. Część z nich dotyczy książek. Do 40 roku życia chciałabym sprzedać 40 tys. papierowych egzemplarzy moich książek. Mam nadzieję, że współpraca z Initium będzie układała się jak do tej pory. I śmiałe marzenie – chciałabym byśmy sprzedali prawa do ekranizacji, którejś z moich książek. Bardzo chciałabym zobaczyć na ekranie czyjąś wizję tego co zadziało się w mojej głowie.

 

Dziękuję za rozmowę

Wawrzyniec Mocny


 


 

Agata Kudermann (Szkółka) o sobie

Urodziłam się we Wrocławiu (ur. 1992) i całe życie mieszkam na Dolnym Śląsku. Kocham tę część Polski i dlatego na tym terenie rozgrywają się wydarzenia moich powieści.

Piszę chyba od zawsze, a miłość do literatury zaczęła się od „Dzieci z Bullerbyn”, „Ani z Zielonego Wzgórza” i „Harry'ego Pottera”.

Zawodowo jestem związana z motoryzacją, zajmuję się marketingiem w salonie marek Jaguar i Land Rover.

Na co dzień można mnie znaleźć również na Instagramie i Facebooku, gdzie posługuję się nickiem Konkret Babka. Tworzę miejsca, w których jest sporo śmiechu i wzruszeń.


 

https://www.tczewska.pl/artykul/24314,czas-na-thriller-z-prowincji-agata-kunderman-zaprasza-w-mroczny-swiat-zbrodni-i-wystepku

https://www.tczewska.pl/artykul/26223,zluda-to-kryminalna-uczta-dla-umyslu-nowa-powiesc-agaty-kudermann


 


 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Festiwal Historyczny VIVAT VASA! A.D. 2025 Festiwal Historyczny VIVAT VASA! A.D. 2025 W dniach 8–10 sierpnia 2025 roku Gniew ponownie przeniesie się do XVII wieku! Podczas Festiwalu Historycznego VIVAT VASA!, którego organizatorem jest Centrum Kultury i Biblioteka Publiczna w Gniewie, główną atrakcją będzie inscenizacja słynnej „Bitwy pod Gniewem 1626”. W tym roku przypada 399. rocznica bitwy i zarazem XXIV edycja festiwalu. Rekonstrukcja bitwy odbędzie się w Fosie Miejskiej i jak co roku zgromadzi tłumy miłośników historii, kultury oraz widowisk batalistycznych. W drugi weekend sierpnia, zapraszamy do Gniewu na kolejną edycję Festiwalu HistorycznegoVIVAT   VASA!   Gniew   8-10   sierpnia   przemieni   się   w   XVII-wieczne   miasto,   pełneobyczajowości i wojskowości. W całym mieście, na każdym kroku będzie można poczuć duchahistorii...   Głównym   punktem   wydarzenia   będzie   wyjątkowe   widowisko   historyczno-batalistyczne „BITWA POD GNIEWEM 1626”.Przez niemal trzy dni sierpnia ulice Gniewu będą tętnić dawnym życiem. Organizowane będąmusztry i egzercerunki piechoty, ubogacone koncertami, tańcami, rzemieślniczymi warsztatamioraz starodawnym jadłem. Dzięki szerokiej ofercie atrakcji trwających przez cały weekend każdyznajdzie coś specjalnego dla siebie.Głównym wydarzeniem Festiwalu Historycznego VIVAT VASA! będzie widowisko historyczno-batalistyczne „Bitwa pod Gniewem 1626”, które rozegra się 9 sierpnia 2025r. w fosie miejskiej.Wezmą w nim udział grupy rekonstrukcji historycznej z Polski oraz spoza jej granic. Na polu bitwystanie piechota szwedzka i polska oraz chorągwie husarskie i szwedzka rajtaria. Huk armat, kłębydymu, okrzyki bitewne i stukot kopyt zapewnią niezapomniany klimat bitewny i wielkie widowiskodla całych rodzin.    Uroczystym podsumowaniem sobotniej inscenizacji będzie ognista parada zpochodniami po gniewskich uliczkach w towarzystwie husarzy na koniach.Bilety na inscenizację dostępne są w cenach: 40 zł (normalny), 25 zł (ulgowy do 12 r.ż.) oraz 90 zł(rodzinny   2+2   do   12   r.ż.),   do   zakupu   stacjonarnie   w   dniu   wydarzenia   lub   na   stroniewww.kupbilecik.pl    . Ponadto odbędzie się popis Chorągwi, Rot i Regimentów, Turniej Szabli Polskiej, III edycjaTurnieju   Szachowego   o   Puchar   Zygmunta   III  Wazy   oraz   Gniewski  Turniej   Husarski.   Grupyrekonstruktorskie zaprezentują swoje autorskie pokazy łucznictwa konnego.Przeniesiemy   się   w   czasie   na   dwudniowy   XVII-wieczny   targ,   pełen   historycznych   perełek.Odwiedzicie kramy cenionych rzemieślników i rękodzielników. Zjecie pyszne, regionalne produkty,domowe jadło, przysmaki oraz posmakujecie staropolskich trunków. Poznacie lokalne tradycje izwyczaje. Wystawcy będą czekali na rynku w Gniewie w sobotę i niedzielę 9 i 10 sierpnia od godz.12.00.Podczas festiwalu na gniewskiej scenie wystąpią zespoły z iście folkowo-rockową nutą. W sobotę ogodzinie 18:00 wystąpi zespół „Vermouth”, a o 21:00 zespół „Taroth”. W ramach niedzielnychwydarzeń odbędzie się Spacer Historyczny z przewodnikiem po gniewskim rynku oraz zwiedzanieMuzeum Kapsla.Gwarantujemy cudowną zabawę, przy niesamowitych dźwiękach muzyki folkowej.Na młodszych uczestników czeka wiele atrakcji, w tym różnorodne warsztaty i animacje: żywelekcje historii na rynku oraz stanowiska dawnych rzemieślników.odczas  Jarmarku  odbędzie   się   również  VII  Pokaz   Sztuki   Kowalskiej   i   Płatnerskiej   pamięciMarcina „Gasa” Manikowskiego. Kociewie zawsze słynęło ze świetnych kowali. Jednym z nich byłzwiązany z Gniewem Marcin „Gas” Manikowski. Marcin odszedł tragicznie 28 grudnia 2018 r. Byłjednym z najlepszych specjalistów od broni białej. Podczas pokazu będziecie mogli spotkać kowali,oglądać ich w akcji oraz wziąć udział w wykuwaniu niezwykłych przedmiotów.Organizatorami wydarzenia są: Centrum Kultury i Biblioteka Publiczna w Gniewie, Miasto i GminaGniew oraz Chorągiew Husarska Województwa Pomorskiego.Partnerem Wydarzenia jest Totalizator Sportowy właściciel marki Lotto. Sponsorem wydarzeniajest Operator Gazociągów Przesyłowych GAZ-SYSTEM S.A. Więcej informacji i bilety: https://www.kupbilecik.pl/imprezy/169327/gniew/festiwal.historyczny.vivat.vasa/Data rozpoczęcia wydarzenia: 08.08.2025
Reklama