Maluje architekturę – w tym rodzinnego Tczewa. Pejzaże, portrety i martwą naturę. W 2005 r. otrzymał dyplom z okazji 30-lecia Tczewskiego Centrum Kultury 1975-2005. Brał udział w różnego rodzaju wystawach, w tym również z synem Piotrem, który także ma artystyczny talent.
Marian Rutkowski tworzy w swojej pracowni zaadaptowanej z pokoju we własnym domu. Namalował już dziesiątki obrazów, m. in. Napoleona Bonaparte, Marlenę Dietrich, Zamek Krzyżacki w Malborku, nagie akty kobiet i Most Tczewski przez Wisłę. Maluje od ponad 50 lat.
Samouk na budowie
Talent - jak mówi - otrzymał od Boga, ale też i sam go „wypracował”.
- Moje zacięcie malarskie zauważyła matka – opowiada pan Marian. – Kupiła mi pierwsze kredki, pędzle i farbki. Lubiłem malować i rysować jak wszystkie dzieci. W szkole zawsze proszono mnie, abym rysował na tablicy. Pomagałem zresztą kolegom w rysunkach. Tak naprawdę uczyłem się sam. Wśród bliskich nie było artysty ani nauczyciela, który mógłby mnie poprowadzić.
Podobały mu się obrazy Franciszka Sylwestrowicza, Janusza Mokwy i Jana Harendla. Podpatrywał ich pracę, uczył się od nich, aby „trenować” swoje malarstwo i wykształcić swój styl. Kopiował też wielkich światowych mistrzów, np. Kossaka i DaVinci.
Mówi, że z zawodu jest malarzem, pracował jednak przez 20 lat na budowie jako izolator. Tam poznał m. in. wspomnianego Jana Harendla, przy którym szlifował swój malarski warsztat.
Serce i poczucie humoru
- Swój pierwszy obraz namalowałem w latach 1951-1952. Zaczynałem od martwej natury.
Techniką, którą najbardziej lubi i stosuje najczęściej jest malarstwo olejne. Prace wykonuje również ołówkiem. W każdy obraz czy rycinę wkłada swoje serce i energię. Kocha malować... Wtedy się uspokaja.
- Kiedy mam natchnienie nie liczy się pora dnia – po prostu chwytam za pędzle i maluję. Czuję, że muszę coś stworzyć. Potrafię malować bez przerwy do wczesnych godzin rannych. Nie zastanawiam się, czy ma to być to portret olejny czy rycina w ołówku, łapię akurat za to, do czego namawia mnie serce. Bo chyba to nazywamy natchnieniem...
Maluje także na zamówienie, wówczas natchnienie i jego wyobraźnia schodzą na dalszy plan – liczy się wola klientów. Lubi też rysować karykatury. Wtedy objawia się jego niesamowite poczucie humoru.
Inspiracją pana Mariana jest również jego żona Elżbieta, którą sportretował i... szybko sprzedał jej podobizny.
Syn Piotr i córka Justyna odziedziczyli malarskie zdolności po ojcu. Justyna maluje, ale głównie zajmuje się grafiką komputerową. Ma też zdolności dekoratorskie.
Jan Paweł II i... Jaruzelski
Każdy obraz czy rysunek, który wyszedł spod jego ręki jest dla niego cenny. Z sentymentem wspomina obraz Papieża - Polaka Jana Pawła II. Praca nad nim dostarczyła mu wiele wzruszeń i refleksji. Miło wspomina również portret... gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
- Szybko go zresztą sprzedałem jakiemuś kombatantowi. – śmieje się Marian Rutkowski. – Gen. Jaruzelskiego miałem zresztą okazję poznać osobiście w Warszawie. Zapytał mnie zdziwiony: - Chcieli mnie jeszcze kupić?
Wiele jego prac przedstawia Tczew.
- Jestem zafascynowany moim miastem. Jest w nim wiele miejsc i obiektów, godnych uwiecznienia na płótnie. Przepiękna Starówka, kościoły, zabytkowy Most nad Wisłą, panorama z nadwiślańskiego bulwaru... Tczew to wspaniałe miasto dla artystów.
Czasy się zmieniły
W Tczewie ludzie nie są gotowi zapłacić za obraz ok. tysiąca zł. Kwota tego rzędu wydaje się dla niektórych horrendalna. Stąd pytanie: - Czy w naszym mieście da się z malarstwa wyżyć?
- To nie jest łatwym kawałkiem chleba. Zwłaszcza tutaj. Trzeba znaleźć swoich odbiorców. Mogą zapłacić dużo więcej niż tysiąc zł jeśli obraz jest tym, który pasuje do wystroju ich mieszkań, którego są ciekawi i na który chcą patrzeć. Kiedyś dobrze zarabiałem, miałem wielu odbiorców z Norwegii, Holandii, Francji, Niemiec i Ameryki. Jeździłem po całej Polsce i sprzedawałam obrazy. Niestety, czasy się zmieniły. Ludzie mają mniej pieniędzy, nie dekorują już tak swoich mieszkań, albo... są mniej wrażliwi na sztukę.
Obrazy Mariana Rutkowskiego kosztują najczęściej od 200 do 400 zł.
- Cena powinna zależy od wkładanej pracy, rozmiarów i techniki. Tu nikt nie kupiłby ode mnie obrazu nawet za 500 zł. A przecież to żmudna, wymagająca wiele czasu praca.
Pan Marian przyznaje, że ma też problem z zakupem przyborów do malowania.
- Aby obraz był dobry – muszą być dobre farby. Niemniej ważna jest jakość krosien, płótna, gruntu, rozcieńczalników i innych potrzebnych rzeczy. Łącznie z ramą na koniec.
Bez emerytury
Marianowi Rutkowskiemu brakuje roku i dwóch miesięcy do emerytury. Tymczasem Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie chce mu uznać lat 1974-1986, kiedy jako malarz prowadził swoją działalność, istniał na rynku, płacił podatki, lecz... nie odprowadzał składek do ZUS.
- Obecnie dostaję jedynie pieniądze z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tczewie (zasiłek socjalny) oraz zasiłek pielęgnacyjny. Mam też wszystkie przywileje solidarnościowe. Ale gdyby nie te obrazy, nie miałbym za co żyć...
Reklama
Czy z malarstwa można wyżyć? Artysta bez emerytury
POMORZE. Z sentymentem wspomina obraz Papieża - Polaka Jana Pawła II. Praca nad nim dostarczyła mu wiele wzruszeń i refleksji. Miło wspomina również portret... gen. Wojciecha Jaruzelskiego.- Obecnie dostaję jedynie pieniądze z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej (zasiłek socjalny) oraz zasiłek pielęgnacyjny. Mam też wszystkie przywileje solidarnościowe. Ale gdyby nie te obrazy, nie miałbym za co żyć - mówi malarz artysta Marian Rutkowski.
- (Pegas)
- 27.09.2010 00:00 (aktualizacja 20.08.2023 16:03)

Data dodania:
27.09.2010 00:00
Reklama
Reklama









Napisz komentarz
Komentarze