W artykule „Drogowa kość niezgody” z października 2008 r. opisaliśmy problem Franciszka Szypkowskiego, rolnika z Międzyłęża (gm. Pelplin), który z powodu konfliktu z sąsiadem nie może dojechać do swojego pola. Minęły już dwa lata, a sprawa nadal nie została rozwiązana.
Do ugody nie doszło
Pole pana Franciszka – 1,6 hektara – jest otoczone rowami melioracyjnymi, oprócz fragmentu przy blokowanej drodze. Droga - należąca kiedyś do Spółdzielni Produkcyjnej „Przełom” w Międzyłężu - była przejezdna „od zawsze”, zarówno dla naszego rozmówcy, jak i dla właścicieli położonego obok pola. Gdy spółdzielnia upadała, sprzedała swoje grunty. W taki też sposób właścicielem drogi została rodzina R. Rolnicy nadal korzystali z drogi, ale po konflikcie wokół rozgraniczania działek zażądał za to opłat – 300 zł i dwóch ton pszenicy rocznie. Szypkowski odmówił argumentując, że na braku dojazdu również ponosi straty. Do ugody, za pośrednictwem prawników, nie doszło.
Pan Franciszek postanowił poprosić o pomoc władze gminy Pelplin. Przedstawił dwa – jego zdaniem jedyne – wyjścia z drogowego impasu.
- Zaproponowałem gminie wykonanie dwóch przepustów nad rowami na innej drodze dojazdowej do mojej działki po połowie kosztów – mówi Franciszek Szypkowski. - Gmina drogę wytyczyła, ale przejazdów nie zrobiła.
Inną wersję wydarzeń przedstawia burmistrz Pelplina.
- Zrobiliśmy przepust przez jeden rów, a drugi miał zrobić pan Szypkowski – odpowiada Andrzej Stanuch. - Tak się umówiliśmy. Nie mogliśmy wykonać drugiego przejazdu, bo nie leży on na naszej działce.
Gmina: niech rozstrzygnie sąd
W drugiej propozycji dla gminnych urzędników pan Franciszek zasugerował zamianę jednej z dróg gminnych (leżącej na działce po byłej kolejce wąskotorowej) na drogę dojazdową do wspomnianego pola. Burmistrz wystosował pismo w tej sprawie do rodziny R., ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
- Zrobię to po raz kolejny – zapewnia Andrzej Stanuch. - Wielokrotnie była okazja do tego, aby obaj rolnicy się dogadali. Gmina nie może zmusić prywatnego właściciela do umożliwienia przejazdu. Ze strony gminy w kierunku rozwiązania konfliktu zrobiliśmy tyle, ile mogliśmy. Pan Szypkowski może wnieść sprawę do sądu o zasiedzenie działki lub o ustanowienie drogi koniecznej.
Ziemia pana Franciszka od ponad czterech lat leży odłogiem, a końca sprawy nie widać.
- Może z mojej działki zrobię rezerwat przyrody, skoro tak niepotrzebnie leży? - ironizuje Szypkowski. - Przychodzą tam lisy, dziki, przylatują ptaki...
Rolnik od czterech lat nie może korzystać ze swojego pola. "Chyba założę tu rezerwat"...
MIĘDZYŁĘŻ. Problem z dojazdem do pola rozpoczął się w 2006 r., od konfliktu wokół rozgraniczania działek (położonych w innym miejscu), należących do obu rolników. Franciszek Szypkowski nie pozwolił na przesunięcie granic kosztem jego ziemi. Uważa, że od tego czasu R. (właściciel dwóch działek, na których leży droga – dane do wiadomości redakcji) mści się na nim, nie pozwalając mu na dojechanie do jego pola.
- 20.09.2010 00:00 (aktualizacja 08.08.2023 09:27)

Reklama










Napisz komentarz
Komentarze