- Niedawno wystąpiłeś z zespołem The Dreamers na Wielkiej Gali Piosenki Polskiej w Teatrze Letnim im. Heleny Majdaniec w Szczecinie. Zagraliście u boku takich gwiazd estrady jak Budka Suflera, Kasia Kowalska, Czarno-Czarni. Jakie wrażenia?
- Było fantastycznie! Występami na tym festiwalu przygodę z muzyką zaczynali przed laty wielcy muzycy, np. Czesław Niemen, Karin Stanek. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Zawsze przy takich wydarzeniach podkreślam, że jestem z Tczewa. Nawet jeśli wokaliści nie byli w naszym mieście znają je z… ćwiczenia na dykcję: Poczmistrz z Tczewa. Poprosiłem więc prowadzącego koncert Artura Andrusa, aby powiedział, że jestem tczewianinem. Zrobił to w świetny, żartobliwy sposób. Zaśpiewaliśmy dwie piosenki Karin Stanek - „Autostop” i „Czekoladowy krem”. Później dostałem miłą wiadomość na Facebooku od pewnej pani, która była wśród publiczności, że tak świetnie jeszcze się nie bawiła, że podnieśliśmy tłumy! Czterotysięczna publiczność bawiła się z nami na stojąco. Nic dziwnego, że występ ten zaliczam do bardzo udanych. Był on połączony z festiwalem młodych talentów. Ja i mój zespół wystąpiliśmy tam jako… gwiazdy; ludzie, którzy mają już jakieś doświadczenie na scenie. Nie uważamy się oczywiście za weteranów, ale ci młodzi ludzie są aktualnie w tym miejscu, w którym ja byłem rok temu. Widziałem ich tremę przed zaśpiewaniem w obecności tylu ludzi, przed kamerami. Zauważyłem, że mój stres przed wyjściem na scenę nie polega już na zdenerwowaniu przed pokazaniem się szerszej publiczności. Ja denerwuję się, aby pokazać się z jak najlepszej strony. To stres, który mobilizuje do dawania z siebie wszystkiego. Od Haliny Frąckowiak, którą poznałem na tym festiwalu dowiedziałem się, że ta mobilizująca trema będzie mi już towarzyszyć przez całą muzyczną drogę. To bardzo piękna i ciepła kobieta, która pomogła wielu uzdolnionym młodym ludziom spełniać ich muzyczne marzenia. Myślę, że trema przed koncertem to znak, że artyście zależy… Nam zależało. Miałem nieco problemów z głosem, dzień wcześniej przeforsowałem go na 6-godzinnej próbie. Do tej pory jestem zachrypnięty. Ale było warto…
- Opowiedz o swoim zespole…
- Nazywa się The Dreamers i jest ze Świętochłowic. Chłopaki istnieją na polskim rynku już jakieś 6 lat, byli głównym suportem gwiazd polskiej sceny. Zostali też nagrodzeni Złotą Nutą w kategorii Debiut Roku. Połączył nas jeden z największych managerów w Polsce, Dariusz Gamba. Miał pod opieką np. zespół Feel, opiekuje się też zespołem Rezerwat, Natalią Lesz, Sebastianem Rydlem. Poznałem go w „Bitwie na głosy”. The Dreamers to czterech muzyków: Michał Lesik – gitarzysta, Piotr Jednaki – gitarzysta, Łukasz Mośko – perkusista, Piotr Vogelgesang – basista i ja, wokalista. Mamy także swojego kierowcę, informatyka, fotografa. Wciąż pracujemy nad nagraniem płyty, nagraliśmy już większość materiału. Na razie jednak skupiamy się na koncertach. Mamy ich za sobą kilka i stwierdzam, że… pasujemy do siebie (śmiech).
- Jak przygotowujecie się do Festiwalu Piosenki Rosyjskiej, który odbędzie się 4 sierpnia w Zielonej Górze?
- To będzie dla nas ważne wydarzenie, które nawet może zdecydować o naszym „być albo nie być” na polskiej scenie. Zaśpiewamy tam utwór Ałły Pugaczowej. Solidnie się przygotowujemy, damy z siebie wszystko. Bardzo liczymy na głosy publiczności. Ja pokładam nadzieję zwłaszcza w tczewianach. Już raz mnie nie zawiedli.
– Niedawno mogliśmy Cię oglądać w TVP w programie śniadaniowym „Pytanie na śniadanie”…
– Tak, zaprosiła mnie TVP. Siedem godzin jazdy pociągiem w jedną stronę, dwie godziny autobusem i… cztery minuty na antenie! Wyszedłem z tego studia, dotarłem na dworzec. Pytam o najbliższy pociąg do Tczewa – będzie za 15 minut i za… 150 zł! Nie miałem przy sobie tyle pieniędzy! Zapytałem o jakiś tańszy – za cztery godziny. I przez ten czas leżałem bez koszulki pod Pałacem Kultury i opalałem się… Po 9 godzinach dojazdu z Tczewa do Warszawy, czterech minutach na antenie, czterech godzinach oczekiwania na pociąg, 7-godzinnej podróży dotarłem wreszcie do domu z satysfakcją, że wystąpiłem w telewizji i mam piękną opaleniznę, która trzyma do dziś.
– Czy jednak przez te cztery minuty na planie zauważyłeś coś ciekawego? Telewizyjną rzeczywistość „od kuchni”?
- Wszystko to wygląda inaczej niż na ekranie telewizorów: pełno, kamer, kabli, mnóstwo ludzi z obsługi i znanych osób przechadzających się po studio. Spotkałem tam Łukasza Nowickiego, znanego z różnych reklam, programów rozrywkowych, dubbingowania bajek. To naprawdę niesamowite uczucie, gdy ten głos, który doskonale znasz z telewizji, mówi do ciebie: Cześć Piotrze! Ogólnie atmosfera na planie „Śniadania…” była miła, ekipa sympatyczna.
Więcej w tygodniku „Gazeta Tczewska”, dostępnym w punktach sprzedaży prasy na terenie powiatu tczewskiego.
Napisz komentarz
Komentarze