Uczestnikom spotkania opowiedział nie tylko o swojej przygodzie z kosmosem, ale i o początkach kariery pilota wojskowego.
Ciężar nieważkości
O swoich wrażeniach z lotu w kosmos pisał niedawno w książce pt. „Ciężar nieważkości. Opowieść pilota kosmonauty”. Dlaczego dopiero teraz?
- Do wszystkiego trzeba dojrzeć - mówił. - Gdybym napisał książkę tuż po locie, prawdopodobnie byłaby ona bardziej techniczna. Pełniłem funkcję inżyniera pokładowego, po powrocie miałem głowę pełną procedur, teorii orbit, astronawigacji, medycyny itd. Z dystansu pewne problemy widzi się bardziej „miękko”, z punktu widzenia czytelnika. Na tapecie mam dwie kolejne książki, może w ten sposób zrekompensuję to spóźnienie.
Oszukiwał, więc go przyjęli
Zanim Mirosław Hermaszewski „sięgnął gwiazd”, przejść musiał szereg badań i treningów. On i pozostali kandydaci „nękani” byli w Gwiezdnym Miasteczku (gdzie znajduje się Centrum Treningu Kosmonautów) na wszelkie możliwe sposoby.
- Badania trwały trzy miesiące - wyjaśnił. - Badali wszystko co tylko było można. Było nas tam kilkudziesięciu, po trzech miesiącach zostało 16. Kolejni odpadali na tzw. obozie kondycyjnym. Nękali nas też psychologowie. Świadomie oszukiwałem w tych testach i być może tylko dlatego mnie zakwalifikowali. Pytali np. czy lubię patrzeć w ogień. No a kto nie lubi, prawda? Ale ponieważ pytanie powtarzało się kilkakrotnie, to coś wyczułem i powiedziałem, że „nieszczególnie”. Zdałem. Okazało się, że wg ich teorii kto lubi patrzeć w ogień, ten ma skłonności padaczkowe.
Woda nie jest jego żywiołem
Polski kosmonauta przeszedł również tzw. okres adaptacji, który on sam nazywa „serią brutalnych treningów”.
- Chodziło o to, żeby przygotować organizm do warunków nieważkości. Taki trening trwa kilka dni. Niektórzy muszą korzystać z woreczka. Zdecydowanie spada również zdolność do pracy, następuje apatia, zniechęcenie, bóle głowy itd. Ale to mija.
Mogłoby się wydawać, że po takim treningu kosmonauta jest nie do złamania...
- Zaprosili mnie kiedyś na łódkę, żeby połowić ryby. Po pół godziny dosyć miałem ryb, łódki i w ogóle tego wszystkiego. Żeby uniknąć wstydu wymyśliłem, że muszę wracać do domu. I to był jedyny moment, w którym byłem na łódce i już nikt więcej mnie na coś takiego nie namówi.
„Miękkie” lądowanie
Wysiłek się opłacił. Podczas pobytu na orbicie widział rzeczy, których większość z nas nigdy nie zobaczy. W ciągu doby Ziemię okrążał 16 razy - za każdym „przeżywając” wszystkie pory roku. Nic dziwnego, że tak trudno było mu wrócić - trudno w przenośni, jak i dosłownie.
- Powrót jest bardzo skomplikowanym manewrem, wymaga dużej wiedzy i mnóstwa obliczeń. Pamiętam jak zaczęliśmy schodzić powoli w kierunku Ziemi. Statek się rozpędzał. Było to dość emocjonujące, co wynikało z faktu, że był to proces nieodwracalny. Nie można było wprowadzić już żadnej korekty - jak wyliczyliśmy, tak musiało być.
Atmosferę podgrzewał (dosłownie!) fakt, że tuż za oknem kapsuły szalało piekło.
- Płomienie liżą statek, rozgrzewają szybę, która traci przezroczystość: najpierw staje się żółta, potem jasno brązowa, brązowa, a w końcu czarna. Czuliśmy się jak w beczce ciągniętej po bruku przez rozszalałe konie. Nie wiedzieliśmy gdzie wylądujemy. W morzu? W górach? Bagnie? Jak żeśmy walnęli w ziemię...! Wylądowaliśmy na stepach Kazachstanu, w polu kukurydzy. Prasa podała potem informację, że mieliśmy „bardzo miękkie lądowanie”.
Po wylądowaniu Mirosław Hermaszewski nie mógł podnieść ręki, na której miał zegarek - w ten sposób przywitała go grawitacja.
Kto by pomyślał, że tak niesamowitą przygodę przeżyć może człowiek, który jeszcze jako młody pilot „dziwnym zbiegiem okoliczności” bardzo często przelatywał (robiąc przy tym dużo hałasu) ponad budynkiem liceum, w którym uczyła się jego przyszła życiowa partnerka.
- Nikt mi nie udowodnił, że to byłem ja - śmiał się.
Za tydzień - Szymon Hołownia
Ten popularny publicysta i dyrektor programowy kanału religia.tv będzie gościem kolejnej z cyklu biesiad literackich „Czytaj, aby zrozumieć świat… kobiet, Czytaj, aby zrozumieć świat… mężczyzn”. Na spotkanie, 27 maja o godz. 17.00 w siedzibie Centrum Wystawienniczo-Regionalnego Dolnej Wisły, zapraszają Stowarzyszenie Inicjatyw Artystycznych oraz „Fabryka Sztuk” CWRDW.
Reklama
Z orbity okołoziemskiej do... Tczewa. Mirosław Hermaszewski gościem biesiady literackiej
TCZEW. - Szkoda, że trwało to tylko 8 dni - mówił o swoim pobycie na orbicie okołoziemskiej Mirosław Hermaszewski. Pierwszy i do tej pory jedyny Polak, który odbył lot w kosmos, był bohaterem niedzielnej biesiady literackiej.
- Krzysztof Dulny
- 17.05.2011 00:00 (aktualizacja 25.06.2023 09:24)

Data dodania:
17.05.2011 00:00
Reklama










Napisz komentarz
Komentarze