środa, 8 maja 2024 16:21
Reklama
Reklama
Reklama

Tomasz Hildebrandt: „Wyjechać i nie wrócić”

TCZEW. Autor przedstawia nieco inne spojrzenie na emigrację zarobkową. Odbarwia ją i prezentuje w realnych, często przygnębiających barwach. Powieść opisuje negatywne skutki wyjazdów za chlebem: kryzys polskiej rodziny, pojawienie się eurosierot, niszczący wpływ emigracji zarobkowej na małżeństwo, rasizm wśród Polaków.
Tomasz Hildebrandt: „Wyjechać i nie wrócić”
Zainteresowani losami „londyńczyków” - polskiej emigracji zarobkowej, mimo deszczowej pogody nie byli zawiedzeni, uczestnicząc w prezentacji książki „Wyjechać i nie wrócić” Tomasza Hildebrandta w Centrum Wystawienniczo-Regionalnym Dolnej Wisły.

Dla ludzi, którym coś nie wyszło
- Powieść jest owocem mojego kilkuletniego pobytu na wyspach – powiedział o swoim debiucie pisarz. - Opisuję historie, które sam przeżyłem, lub podobne do tych, które przeżywali moi znajomi. Książkę określiłbym jako fikcję odpowiednio zakorzenioną w rzeczywistości. Elementy społeczno-polityczne starałem się umieszczać w kontekście społecznym poprzez losy bohaterów. Opisuję ludzi wykluczonych, którym się nie powiodło: bezrobotnych, ledwo po szkole, którzy trafiają do obcego środowiska. Ludzi, którzy wyjeżdżają za chlebem, ale też z powodów obyczajowych.   
Książka mimo ostrych opisów i często brutalnego, potocznego języka wciąga od pierwszych stron. Język powieści kontrastowany jest przez barwne, może czasem zbyt przenośne opisy miejsc i środowisk pracy.
Powieść ma charakter mozaikowy. Nie ma pierwszoplanowej postaci, za to jest kilkunastu bohaterów o odmiennych losach, których łączy praca zarobkowa w Wielkiej Brytanii.    
W czasie promocji Michał Kargul, moderator spotkania, stwierdził, że jest to powieść na pewno kontrowersyjna i śmiała obyczajowo, ale nie można obok niej przejść obojętnie.
Emigracja zarobkowa nie tylko na Wyspy, ale także w kierunku Skandynawii, Holandii, Irlandii trwa już 6 lat. Przez ten czas zrodziło się wiele mitów. Jedni twierdzą, że przynosi ona samo szczęście, dobrobyt i poprawę beznadziejnego losu w Polsce, inni wręcz przeciwnie. Gdy poznali smak życia na obczyźnie, w obcej kulturze, powracając nie szczędzą krytycznych opinii. Jak zwykle prawda leży pośrodku. Nic nie jest ani do końca czarne, ani białe.

Eurosieroty i pozostawione przyjaźnie
Czytając książkę Hildebrandta nic nie jest takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka. Tak jest ze szczęściem małżeńskim, przyjaźniami, pozornie uczciwą albo bezpieczną pracą...
- Część osób na sali problem emigracji dotknął bardzo mocno – stwierdził podczas dyskusji Krzysztof Korda, prezes Oddziału Kociewskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie. - Wielu z naszych kolegów wyjechało tuż po szkole. W Tczewie zostały pojedyncze osoby z naszego pokolenia. Podczas promocji powieści w Gdańsku usłyszałem porównanie do Ernesta Hemingwaya i polskich młodych pisarzy tzw. Nowej Fali. Myślę, że te porównania są uprawnione. Znam tylko trzy osoby, które przedstawiły mi swoje wspomnienia z emigracji w taki sposób. Zjawisko, o którym pisze Tomek jest znane od stuleci. W XIX w. mieliśmy do czynienia z wielką emigracją do Kanady, USA i Brazylii. Poglądy autora kojarzą mi się z tym co głoszą polscy misjonarze na emigracji. Powieść opisuje negatywne skutki wyjazdów za chlebem: kryzys polskiej rodziny, pojawienie się eurosierot, niszczący wpływ emigracji zarobkowej na małżeństwo, rasizm wśród Polaków.          

Szukanie szansy na Zachodzie
Autora pytano ile prawdy jest w serialu „Londyńczycy”, o to dlaczego wyjechał i czy gdyby przeczytał podobną książkę to czy zdecydowałby się na wyjazd.
- Wyjechałem, bo w kraju na początku XXI w. panowała kompletna beznadzieja z bezrobociem dochodzącym do 20 proc., które dotykało głównie młodych ludzi. Poza tym chciałem zrobić doktorat. Na miejscu okazało się to dużo trudniejsze, a możliwości kariery bardzo ograniczone. Ale   pewnie, czytając jakąś książkę i tak bym wyjechał. W życiu kieruję się własnymi decyzjami, a nie opiniami innych.   
Tomasz Hildebrandt zapowiedział, że nie będzie to jego ostatnia powieść i ma już gotową nową, a kolejną pisze.
Spotkanie zorganizował Oddział Kociewski ZK-P w Tczewie oraz Centrum Wystawienniczo-Regionalne Dolnej Wisły.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Mia 18.10.2010 07:52
Spedzilam na emigracji 5 lat. Obraz Polakow, jaki rysuje sie za granica jest przerazajacy i w 100 procentach zgodny z tym, co pisze autor w swojej ksiazce. Wstyd sie przyznac, ze jest sie Polakiem. Polak, Polaka okrada, oszukuje, a nawet morduje za kilkaset funtow...80% rodakow mieszkajacych za granica od kilku lat, nie jest nawet w stanie nauczyc sie podstaw angielskiego, a bo to po co?? benefity i tak dostane..,bo mi sie wszystko nalezy, gowno im sie nalezy, jakie to przykre..brzydze sie takimi ludzmi, najgorszymi przedstawicielami narodu Polskiego za granica, w swoim Eldorado..

Jeff 31.12.2019 18:04
Nie wrzucaj wszystkich do jednego wora,może trafiłeś akurat w takie a nie inne towarzystwo ,sam jestem 15 lat w UK i znam ludzi którym się udało zrobić kariery nie tylko na zmywaku,pozdrawiam

Ja 31.07.2010 05:11
Czytajac wasze wypowiedzi moge z gory przyznac ze niemacie pojecia o czym mowicie, siedziec na dupach i klepac o emigracji? To chyba nie tak. Polak za grznica jest jak wszedzie w Polsce tez trafisz na barana. emigracja za pieniadzem? Ja bym tak tego nienazwal, emigracja za spokojniejszym zyciem, gdzie nie musisz sie martwic czy pierwszego bedzie na chleb!! Prawdziwy obraz emigracji, dobre. Prawde mowiac to jest jak wszedzie a ludzie pisza takie bzdury , rzucaja procentami i mysla badz nie ze ma to jakies przelozenie na rzeczywistosc. P.S Do pana Tomasza: I pan panie wawrzyncu porusza sie w klimatach Marka Halasko, no prosze zmiluj sie pan i juz nic nie koloruj!!

sowa 16.07.2010 16:55
Taka jest cena emigracji zarobkowej Za granica mozna zobaczyc prawdzwe oblicze rodakow W Polsce zachowuja troche pozorow za granica nie Porownanie ze szczurami jest nie do konca trafne w swiecie zwierzat terz sa zasady Bylem w wielu krajch to cos wiem

kx 15.07.2010 12:53
1800 zł i to często brutto ;1

michu 15.07.2010 10:57
ale ludzie wyjeżdzają nie z miłości do Wysp, tylko za kasą na życie, której polska rzeczywistość nie jest w stanie zapewnić bez układów i znajomości. Taka jest prawda! Poza tym jak ma się zarobić miesięcznie tu 1800 zł, lub tam po przeliczeniu 9000, to chyba jest różnica???

Reklama