Do naszej redakcji zgłosił się czytelnik, który spóźnił się na pociąg pospieszny, ponieważ autobus miejski, którym zamierzał dojechać na dworzec, według niego odnotował niemal 10-minutowe opóźnienie.
– Dokładnie zaplanowałem sobie podróż – mówi pan Andrzej. – Wyliczyłem, że muszę pojechać tą konkretną „trójką” i na pewno zdążę na pociąg. Niestety po drodze były korki i w efekcie autobus się spóźnił, a ja nie zdążyłem na pociąg. Musiałem przebukować miejscówkę na kolejny pociąg dalekobieżny. Uważam, że skoro tczewski Meteor cyklicznie dostosowuje rozkłady jazdy autobusów do zmienianych rozkładów pociągów, to mogę przyjąć, że przewoźnik dba o to, by tczewianie zdążyli na dworzec. Czy w związku z tym mam prawo do odszkodowania lub choć zwrotu pieniędzy od miejskiego przewoźnika?
Postanowiliśmy to sprawdzić. Dowiedzieliśmy się od pracowników spółki Meteor, że ustawa „Prawo przewozowe” jasno mówi, że pasażer nie może ubiegać się o odszkodowanie. Co prawda w artykule 18 czytamy, że „w razie przerwy w ruchu lub utraty połączenia przewidzianego w rozkładzie jazdy, podróżnemu przysługuje zwrot należności (…)”, ale przepisu tego nie stosuje się w komunikacji miejskiej, więc spółka nie ma obowiązku zwracania należności za bilet, nie mówiąc o wypłaceniu odszkodowania. Wniosek taki, że aby mieć stuprocentową pewność, że zdąży się na pociąg, należy wsiąść do wcześniejszego autobusu.
Więcej informacji w Gazecie Tczewskiej z 9 kwietnia.










Napisz komentarz
Komentarze