sobota, 13 grudnia 2025 04:44
Reklama

„Pół godziny i bym nie żyła”. Pacjentka wdzięczna za uratowanie życia

Okazuje się, że nie zawsze pacjenci tylko narzekają na kociewską służbę zdrowia. Tym lepiej jeśli słyszy się pozytywną historię, która dotyczy szpitali w Tczewie i w Starogardzie Gd. Swoją historie opowiedziała nam cudem uratowana od śmierci Jadwiga Chabowska. 
„Pół godziny i bym nie żyła”. Pacjentka wdzięczna za uratowanie życia

Pani Jadwiga już drugi rok z rzędu opiekuje się „Klubem Samotnych Serc” na os. Czyżykowo. Zawsze, nawet dwa razy w tygodniu we wtorki i czwartki mieszkańcy różnych osiedli spotykają się, by wspólnie bawić się i spędzać czas. Jest orkiestra, wybory miss i misstera, konkursy, zdjęcia, a przede wszystkim taniec, śpiew i rozmowy.

Na 15 minut straciła mowę
Tego feralnego dnia miało być podobnie...
- Dzień rozpoczął się zwyczjanie, nic nie zwiastowało nieszczęścia. O godz. 15-tej wsiadłam do autobusu nr 3 i pojechałam do mojego klubu w Kameralnej na os. Czyżykowo. Jednak po paru minutach zaczęło dziać się coś niepokojącego. Straciłam mowę na ok. 15 minut i czułam, że ciśnienie zaczyna mi gwałtownie rosnąć. Już w klubie mój stan zaniepokoił moją koleżankę Danusię, która zaproponował mi przejście do przychodni, która była tuż obok. Tam bardzo miła pani doktor zmierzyła mi ciśnienie, a nawet chciała wezwać „erke”, jednak nie zdecydowałam się na ten krok. Wydawało mi się, że jakoś dojdę do siebie. Wróciłam do klubu, ale nagle pojawił się też potwornie silny ból głowy. Właścicielka restauracji zdecydowała się zawieźć mnie do domu, żebym odpoczęła. Jednak ciśnienie wynosiło już 234/125.

Młody doktor i skierowanie
Mąż pani Jadwigi natychmiast chwycił za telefon i wezwał pogotowie. Gdy ratownicy pojawili się na miejscu szybko podano tabletki i zastrzyki i przewieźli na Oddział Wewnętrzny Szpitala Powiatowego w Tczewie.
- Tam przyjął mnie młody lekarz dr Bojanowski. Następnie obniżył mi ciśnienie lekami, wykonał niezbędne badania, ale co ważniejsze, za co jestem mu szczególnie wdzięczna, od razu wypisał mi skierowanie na neurologię do szpitala w Starogardzie Gd. Św. Jana
Jadwiga Chabowska wspomina, że wszystko działo się błyskawicznie jak w filmie. Gdy trafiła już do tamtejszej placówki bardzo pozytywnie odebrała podejście pielęgniarek i lekarzy.
- Szczęśliwie zajęła się mną dr Katarzyna Jurewicz, neurolog z całym zespołem medycznym. Mój stan był już bardzo poważny, ale po trzech godzinach walki medyków udało się doprowadzić do tego, że mój wszystko się ustabilizowało. Później dowiedziałam się, iż te trzy godziny były decydujące, bo po tym czasie byłoby już dla mnie za późno. Teraz uważam nawet, że dostałam szansę na drugie życie.

Podziękowanie za ratunek
- Dziękuję lekarzom, pielęgniarkom, pani Joli, koleżance Danusi, lekarzom, pielęgniarkom, a także przypadkowym ludziom, którzy tamtego dnia mi pomagali, bo zabrakłoby pół godziny i bym tego nie przeżyła. Okazało się, że ucierpiałam z powodu poważnego niedotlenienie mózgu - udaru lewej półkuli mózgowej – mówi z wdzięcznością nadal poruszająca się z trudem pani Jadwiga Chabowska.
Dodaje też, że o ratunku zadecydował też jej aktywny tryb życia. Dużo ruchu poprzez ćwiczenie tańca i ciągłe bycie w ruchu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama