Zbigniew Urban chciał pełnić dyżury w „jedenastce”, bo tutaj znajduje się jego okręg wyborczy. Nic przeciwko nie miał dyrektor placówki, ale zgody nie wyraził prezydent Tczewa, powołując się na zapis w Statucie Miasta Tczewa mówiący, że „nie rzadziej niż raz w kwartale radni winni przyjmować w siedzibie Rady w terminie podanym uprzednio do wiadomości wyborców – osoby, które chciałyby złożyć skargi, wnioski czy postulaty”.
- Nie zgadzam się z tą decyzją i uważam, że jest to zła interpretacja przepisów przez pana prezydenta, ponieważ Statut mówi tylko o tym, że radni powinni przyjmować w siedzibie Rady, co nie oznacza, że radni muszą to robić - twierdzi Zbigniew Urban. - Moim zdaniem Statut wskazuje tylko jedną z możliwości i nie zmusza do spotykania się radnych z mieszkańcami tylko i wyłącznie w Urzędzie Miejskim, bo byłoby to dużym utrudnieniem dla mieszkańców, którzy mieszkają w znacznej odległości od urzędu. Są radni, którzy pełnią dyżury w innych miejscach niż Urząd Miejski, jak biblioteki, czy przedszkola. Pytam, więc, czy radni łamią prawo? W związku z tym chciałbym się dowiedzieć, czy pan prezydent celowo i świadome utrudnia mi wykonywanie obowiązków radnego?
Niedawno radny po raz drugi złożył wniosek z prośbą o umożliwienie mu pełnienia dyżurów w szkole.
- Na osiedlu mieszka dużo ludzi starszych i jest dla nich problemem spotykanie się z radnym w urzędzie. Wymaga to czasu i jest niewygodne, dlatego często rezygnują z takich kontaktów i zaczepiają mnie przy okazji na osiedlu - dodaje radny.











Napisz komentarz
Komentarze