Choć uchwała zwiększająca liczbę koncesji z 70 do 75 została przyjęta, nie obeszło się bez burzliwych dyskusji. Dlaczego temat ten za każdym razem budzi pośród tczewskich samorządowców tak ogromne emocje?
Za dużo czy za mało?
Do nie podejmowania uchwały nawoływał radny Tomasz Tobiański:
- W 2006 r. mieliśmy 55 licencji, w 2007 r. - 60, w 2008 r. - 70. Dziś chcemy zwiększyć tę liczbę o kolejne 5! - zwrócił uwagę. - Czy na pewno o to nam chodzi? Gorąco apeluję, abyśmy w trosce o dobro naszego społeczeństwa i w związku z ustawą o wychowaniu w trzeźwości, nie podejmowali tej decyzji. Dbajmy o nasze podwórko, dbajmy o społeczność naszego miasta.
Z kolegą nie zgodził się Roman Kucharski. Co więcej, zasugerował on ustalenie limitu na jeszcze wyższym poziomie:
- Z tego, co mi wiadomo, na przyznanie koncesji czeka obecnie 6 osób - przypomniał radnym. - My damy tylko 5 pozwoleń i znowu będzie kłopot! Skoro już podejmujemy taką decyzję, to proponuję od razu zwiększyć limit o 10. Inaczej za miesiąc przyjdą do nas kolejni zainteresowani, a my będziemy musieli ich odprawić.
Nikt nie dostanie „od ręki”
Kazimierz Smoliński „praźródła” problemu doszukiwał się w ustawie o wychowaniu w trzeźwości:
- Na początku lat 90., kiedy ustawa weszła w życie, samorządy zostały zobowiązane do ustalenia limitu ilości punktów sprzedaży alkoholu - przypomniał. - Sąsiednie gminy, np. Pelplin czy Pruszcz Gd., ustaliły swój limit na bardzo wysokim poziomie ponad 100 koncesji. Tczew wydał na początek 30 koncesji - najmniej w Polsce w przeliczeniu na jednego mieszkańca.
Radny zwrócił uwagę, że pomimo systematycznego zwiększania liczby koncesji, miasto - mimo wszystko - wciąż ogranicza do nich dostęp.
- W Tczewie nikt nie dostanie pozwolenia na sprzedaż alkoholu na poczekaniu, zawsze musi czekać - zauważył. - W gminach, takich jak Pruszcz Gd. czy Pelplin, nie ogranicza się dostępu do koncesji: limit ustalony został tam na tak wysokim poziomie, że każdy chętny może dostać pozwolenie praktycznie od ręki. My natomiast z jednej strony spełniamy wymogi ustawy, a z drugiej zaspokajamy potrzeby rynku. Alkohol w Polsce nie jest towarem zakazanym, nie można tym samym ograniczać jego dostępności.
Są większe problemy
Czy liczba koncesji na sprzedaż alkoholu przekłada się na jego spożycie? Radny Smoliński przekonany jest, że nie:
- Czy skoro w ostatnich latach zwiększyliśmy limit koncesji o 50 proc., to o tyle samo zwiększył się problem alkoholowy? Nie - wyjaśnił. - Owszem, ten problem wciąż jest, ale cały czas utrzymuje się na podobnym poziomie, a może nawet - dzięki naszył działaniom związanym z programem przeciwalkoholowym - maleje.
Przewodniczący Rady Miasta Włodzimierz Mroczkowski zwrócił radnym uwagę, że istnieje problem dużo trudniejszy do rozwiązania, niż ustalenie limitu koncesji:
- Na ile w istniejących punktach sprzedaży jesteśmy w stanie wyegzekwować brak sprzedaży alkoholu nieletnim? - spytał. - Ile było w tym względzie interwencji? Będąc na spotkaniu organizacji pozarządowych zajmujących się przeciwdziałaniu alkoholizmowi, zadałem pytanie, czy wiemy ilu - na przestrzeni ostatnich lat - alkoholików lub ich dzieci, udało się ochronić lub ustrzec przez alkoholem. Śmiem twierdzić, że na terenie miasta nie ma takiej statystyki. Dlatego pytanie brzmi: czy ograniczenie liczby punktów sprzedaży będzie sprzyjało temu, że mieszkańcy nie będą sięgać po alkohol? To głębsza sprawa, trudniejsza do rozwiązania.
Czasy Ala Capone minęły
Przedstawione argumenty nie przekonały radnego Tobiańskiego:
- Gdybyśmy mieli wpływ na to, czy w naszym mieście ma zostać otwarty sklep z dopalaczami, jestem przekonany, że wszyscy bylibyśmy przeciwni - stwierdził. - Nie mamy jednak na to wpływu, ale w przypadku sklepów z alkoholami, możemy przecież ograniczyć ich liczbę.
Rozmowie przysłuchiwał się wnioskodawca uchwały, Mirosław Kaffka:
- Panie Tomku, pięknych słów pan użył, ale idąc tokiem pana rozumowania, najlepszą bronią przeciwko alkoholizmowi powinna być likwidacja wszystkich punktów sprzedaży alkoholu - podsumował. - Jako wnioskodawca tej uchwały kierowałem się jednym: naszą rolą, jako samorządu, jako radnych, nie jest ograniczanie swobód obywatelskich i działalności gospodarczej małych i średnich przedsiębiorstw. Mamy demokrację i powinniśmy stworzyć równe warunki zarówno dla małych, jak i dużych. Czasy prohibicji i Ala Capone, panie Tomku, dawno już minęły. Czy będziemy mieli 100 czy 50 punktów sprzedaży alkoholu, nie zmieni to wysokości stopnia jego spożycia.
Ostatecznie - przy 8 głosach przeciwnych i 3 wstrzymujących - za uchwałą głosowało 12 radnych. Zgodnie z nowym uregulowaniem liczba zezwoleń została zwiększona z 70 do 75.
Zdaniem prezydenta - bez pośpiechu!
- Rada nie jest strażą pożarną: jeśli dany temat nie jest naglący, powinno się go rozpatrywać w oparciu o określoną procedurę - twierdzi prezydent Tczewa Zenon Odya. - Tymczasem w przypadku omawianego problemu było zupełnie na odwrót: spontanicznie zgłoszono wniosek, szybko przygotowano projekt uchwały i kilka dni później Rada musi go rozpatrywać. Uważam, że Rada powinna przyjąć pewne zasady, tak jak w przypadku limitu taksówek, gdzie raz, czy dwa razy do roku rozpatruje ten problem. Patrząc wstecz, powstawały przecież duże sieci handlowe, które też czekały, aż odpowiednia decyzja została podjęta.
Radni przeciwko prohibicji? Więcej koncesji na sprzedaż alkoholu
TCZEW. Przy ośmiu głosach przeciwnych radni Rady Miasta Tczewa przyjęli uchwałę w sprawie zwiększenia o 5 liczby punktów sprzedaży napojów alkoholowych. „Czasy prohibicji i Ala Capone dawno minęły!” - próbowali przekonać przeciwników uchwały pozostali rajcy.
- Krzysztof Dulny
- 14.04.2009 10:08 (aktualizacja 03.08.2023 14:19)
Data dodania:
14.04.2009 10:08
Temperatura: 25°CMiasto: Tczew
Ciśnienie: 1012 hPa
Wiatr: 3 km/h
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze