sobota, 13 grudnia 2025 04:36
Reklama

Kopanina wokół Gryfa. Radni i były zarząd mówią o niejasnościach w klubie piłkarskim

TCZEW. - Jesteśmy zaniepokojeni - oceniła obecną sytuację w Stowarzyszeniu Piłkarskim Gryf 2009 Tczew radna Barbara Kamińska. Podczas sierpniowej sesji swoimi obawami o przyszłość klubu podzielili się również pozostali samorządowcy. Uważają, że pieniądze, które Gryf otrzymuje od miasta (mowa o 190 tys. złotych na piłkę seniorską rocznie), są źle wydatkowane. Do tego dochodzą utarczki słowne między starym a nowym zarządem...
Kopanina wokół Gryfa. Radni i były zarząd mówią o niejasnościach w klubie piłkarskim
„Liczyliśmy na zdecydowanie więcej” - mówią dziś ci, którzy wierzyli, że zeszłoroczna fuzja Unii i Wisły wyjdzie tczewskiej piłce na dobre. Ponieważ podejmując decyzję o połączeniu radnym zależało również na kontroli działalności finansowej nowego klubu, Brygida Genca zawnioskowała do prezydenta miasta...
- ...aby zbadał czy nasze dotacje są wydatkowane właściwie - apelowała radna.
Przypomnijmy. Perturbacje wokół Gryfa pojawiły się wraz z dymisją 24 sierpnia wybranego dwa miesiące wcześniej nowego zarządu. Jego prezes Roman Liebrecht nieoczekiwanie zrezygnował, motywując ten krok brakiem protokołu zdawczo-odbiorczego i finansowego poprzedniego zarządu.

Radni chcą kontrolować finanse
- Chcemy podkreślić już nie tyle troskę, co zaniepokojenie - zaopiniowała Barbara Kamińska. Przewodniczącej Komisji Edukacji, Kultury i Kultury Fizycznej zawtórowała Grażyna Antczak. Radna stwierdziła, że samorząd powinien wreszcie „coś” postanowić i zaznajomić się z działalnością finansową Gryfa, tym bardziej, że miasto na rzecz seniorskiej drużyny Gryfa przekazuje rocznie 190 tys. złotych.
- Niedopuszczalne jest to, że mimo przeznaczonych na ten cel środków, trenerzy od maja nie dostają wynagrodzeń - zwróciła uwagę. - Gdyby środki finansowe z samorządu nie szły regularnie, to co innego. Ale ponieważ przekazywane są one systematycznie, coś jest nie tak.
To, że trenerzy od maja nie otrzymują wynagrodzeń, potwierdził radny Zbigniew Urban, który uczestniczył w dwóch walnych zebraniach stowarzyszenia Gryf.
- Dowiedziałem się również, że odcięto prąd, odcięto gaz, że klub ma zaległości wobec Urzędu Skarbowego... - wymieniał rajca. - Liczyliśmy, że po połączeniu Unii i Wisły będzie już tylko lepiej, że Gryf będzie naszą chlubą. Liczyliśmy również na to, że ustrzeżemy się od występujących wcześniej niedociągnięć. Tymczasem po roku funkcjonowania tego stowarzyszenia mam bardzo dużo wątpliwości. Dlatego apeluję o to, żeby wystąpić do władz Gryfa z prośbą o udzielenie pełnych informacji z działalności finansowej. Nie wyobrażam sobie jakichkolwiek niejasności.

„Nikt tu nad niczym nie panuje”
Zbigniew Urban negatywnie ocenił również postawę Romana Liebrechta, który - cytujemy - „po miesięcznym urzędowaniu zabrał zabawki i uciekł z piaskownicy”.
- Sytuacje, w których zostajemy poinformowani, że nowy prezes ustępuje, bo nie dostał dokumentów, są niedopuszczalne - ocenił. - Z kolei przewodniczący komisji rewizyjnej Gryfa, Tomasz Jezierski, twierdzi, że dokumenty te zostały przekazane i pan Liebrecht zabrał je z biura rachunkowego. Nikt tu nad niczym nie panuje!
Zapewne Roman Liebrecht zostałby poproszony o wyjaśnienie sprawy podczas drugiego walnego zebrania...
- ...jednak nie miał odwagi na nie przyjechać - stwierdził radny Urban. - Poinformował przez telefon, że stoi w korku. Czekaliśmy na niego 2,5 godziny...

Liebrecht: jestem społecznikiem
- Z funkcji prezesa klubu Gryf zrezygnowałem, ponieważ z powodu braku protokołów zdawczo-odbiorczego i finansowego nie miałem jakichkolwiek podstaw do dalszych działań - twierdzi Roman Liebrecht. - Otrzymałem jedynie informację z walnego zebrania (z dnia 2 lipca br.) o dobrej sytuacji klubu (ustępującemu zarządowi udzielono absolutorium - przyp. red.), która jednak nie pokryła się z informacją przekazaną na spotkaniu członków zarządu kilka dni później - była ona zgoła odmienna (zdaniem naszego rozmówcy kontrola finansowa zlecona biuru rachunkowemu wykazała - jak pisał w liście do redakcji - „istnienie zadłużenia Klubu na dość znaczną kwotę” - przyp. red.). Na potwierdzenie otrzymaliśmy pismo od przewodniczącego komisji rewizyjnej, że jej członkowie zostali wprowadzeni w błąd przez poprzedni zarząd i sprawę postarają się wyjaśnić. Sprawa jednak wyjaśniona nie została - nie otrzymaliśmy dokumentów i złożyliśmy rezygnację. Jeśli pan przewodniczący komisji rewizyjnej twierdzi, że dokumenty te przekazał, chciałbym je zobaczyć - jako potwierdzenie. To wszystko można sprawdzić, po co snuć domysły?
Opinia publiczna jest podzielona: jedni twierdzą, że Roman Liebrecht „odkrył prawdę o Gryfie” (cytat z jednego z tczewskich forów internetowych - dop. red.), inni zarzucają mu niezaradność.
- Twierdzi pan, że niektórzy mówią, że zadanie mnie przerosło - w takim razie dlaczego władze miasta (i nie tylko) powierzały mi organizację imprez rangi światowej, wielkich gal, konferencji czy choćby imprez dla dzieci i młodzieży, które przecież bez wsparcia sponsorów, których pozyskiwałem, w ogóle by się nie odbyły? - broni się nasz rozmówca. - Godząc się na objęcie prezesury wiedziałem, że funkcja ta będzie wymagała ode mnie poświęcenia. Mając jednak sztab sprawdzonych we wspólnych działaniach ludzi byłem przekonamy, że stworzymy klub otwarty i przyjazny dla wszystkich, a przede wszystkim - profesjonalny. Dzisiaj wiemy jednak, że ze względu na brak podstawowych czynników do działań, nie było takiej możliwości.
Liebrecht dodaje, że roli prezesa podjął się tylko dlatego, że zależy mu na dobru sportu.
- Ale nie za wszelką cenę - uzupełnia. - Proszę zapytać pana Zbigniewa Olszewskiego, jednego z członków zarządu, ile włożyliśmy pracy dla dobrej i sprawnej organizacji klubu. Osobom społecznie zajmującym się sportem masowym, zabierającym dzieci z ulicy i sprzed komputerów, należy się trochę szacunku, a przynajmniej poważne traktowanie i wsparcie. Wszystkich tych czynników zabrakło, co pomogło w podjęciu decyzji o rezygnacji. Moje aktualne działania najlepiej świadczą o tym, że nadal jestem społecznikiem i nadal działam na rzecz rozwoju sportu, kultury i sztuki.

Gdzie te 10 tys. zł?  
W oświadczeniu przysłanym „GT” Roman Liebrecht pisał o złej kondycji finansowej klubu, która – cytujemy – „pogorszyła się po przelaniu na swoje konta pieniędzy” przez dwóch członków obecnego zarządu klubu. Jak się dowiedzieliśmy chodzi o 10 tys. zł.
- Pieniądze w kwocie 10 tys. złotych zostały pobrane z konta przez dwóch członków zarządu, zgodnie ze statutem klubu, i zostały one przekazane mi – wyjaśnia obecny prezes Gryfa Grzegorz Glinka. - Klub na tamtą chwilę był zadłużony wobec mojej osoby na kwotę 35 tys. złotych. Była to zwykła spłata długu. Wszystko zostało udokumentowane i przeprowadzone zgodnie z prawem i statutem klubu. Panu Liebrechtowi wytłumaczył to nawet poseł Smoliński na walnym zgromadzeniu. Są to dziwne pomówienia pana Liebrechta. Pan Liebrecht otrzymał wszystkie dokumenty, wbrew temu co twierdził. Są na to świadkowie. Dlaczego pan Liebrecht zrezygnował z bycia prezesem? Dopiero po miesiącu przeczytał statut klubu i dowiedział się, że działalność w klubie to praca społeczna, a on chciał w nim zarabiać pieniądze. Tak powiedział na pierwszym posiedzeniu nowego zarządu.   

Wiceprezydent wprowadzony w błąd?
Wiceprezydent Zenon Drewa przedstawił radnym informację przekazaną przez obecny zarząd klubu, informującą o wielkości zadłużenia wobec Urzędu Skarbowego (12 tys. zł) i dwóch firm transportowych (w sumie ok. 11 tys. zł).
- „W stosunku do wszystkich trenerów zatrudnionych w klubie wypłaty są regulowane z dniem 25.08, z chwilą podjęcia kolejnej transzy z UM – odczytał wiceprezydent. - Powstałe poślizgi spowodowane były faktem przekazania pierwszej transzy dla seniorów przez UM w kwietniu 2010.”   
- Transza sierpniowa nie mogła zostać przekazana ponieważ nie było prezesa, więc nie było komu wystawić faktury – dodał Zenon Drewa. - Sprawdziłem również tą informację wypłat trenerskich i rzeczywiście - zostałem wprowadzony błąd, bo informowano mnie, że ma się ku lepszemu, a okazało się, że trenerzy nie mają wypłat za maj i czerwiec.

Przydałoby się więcej pieniędzy...
Jak wyjaśnia nam obecny prezes Gryfa, na tę chwilę – po wpłynięciu sierpniowej transzy od miasta - klub nie ma żadnych długów, także wobec trenerów.
- Spotkaliśmy się już z panem prezydentem i uzgodniliśmy, że niezależne biuro rachunkowe przedstawi aktualną sytuację finansową klubu – dodaje Grzegorz Glinka. - Przydałoby się nam więcej pieniędzy. Uczestniczyłem w rozmowach okrągłego stołu o połączeniu Unii i Wisły. Wówczas była mowa, że nowy klub będzie otrzymywał od miasta 300 tys. zł. Ostatecznie stanęło na tym, że dostaniemy jednak 190 tys. zł. Dlatego już po pół roku funkcjonowania klubu musieliśmy zrezygnować z części zawodników dojeżdżających spoza Tczewa. Zatory finansowe, które powstały, były z winy miasta – rozstrzygnięcie przetargu na promowanie miasta przez klub opóźniło się o 2 miesiące. Pierwszą transzę otrzymaliśmy dopiero w kwietniu, gdy klub funkcjonował od stycznia. Z czego mieliśmy wziąć fundusze? Aby klub działał wykładałem swoje prywatne pieniądze. Do dobrego działania klubu brakuje 60 tys. rocznie. O sponsorów w IV lidze jest ciężko. Widocznie klimat na piłkę tczewskim firmom nie służy. Jestem za tym, aby Urząd Miejski „oddelegował” urzędnika, który pomógłby nam w zarządzaniu finansami klubu. Ostatnio z wielkim trudem udało nam się skompletować 4-osobowy zarząd.

Radny Urban rozlicza Wisłę, czy robi sobie kampanię?
Podczas sesji Rady Miejskiej radny Urban przedstawił również – jak to określił - „inne ciekawe rzeczy”, tym razem o nieistniejącej już Wiśle Tczew.
- 28 grudnia 2009 r. Wisła wystawił fakturę na 8 tys. zł na rzecz Gryfa Tczew – mówił Zbigniew Urban. - W tym miejscu chciałbym zapytać – kto może wystawić fakturę? Czy przypadkiem podmiot, który prowadzi działalność gospodarczą czy osoba fizyczna? Tu mam odpowiedź, czy może nawet informację dla pana wojewody, który w oparciu o materiały przysłane mu przez prezydenta i przewodniczącego, uznał, że Wisła Tczew nie prowadziła działalności gospodarczej. A skoro już jesteśmy przy działalności gospodarczej, to chciałbym zapytać mieszkańców Tczewa - czy ktoś z państwa dysponuje sprzedawanymi przed meczami biletami na mecze Wisły? Jeżeli tak, ja chętnie je odkupię.
Radny chce się też dowiedzieć, co się stało ze 100 tys. zł z transferu Pawła Wszołka z Wisły do Polonii Warszawa.
- Kwota 8 tys. zł to po prostu refaktura na ochronę boiska – wyjaśnia Grzegorz Glinka, wówczas członek zarządu Wisły Tczew. - Wisła nie mogła starać się o pieniądze z Tczewskiego Centrum Sportu i Rekreacji ponieważ od lipca 2009 r. obiekty zostały przekazane Gryfowi, a za ochronę płaciliśmy ze środków Wisły. W TCSiR została z tego tytułu nadwyżka pieniędzy. Po rozmowie z jego dyrektorem ustaliliśmy, że pieniądze Wisły zostaną przelane na konto Gryfa fakturą, którą obciążyliśmy TCSiR. Nie ma mowy o żadnym przekręcie, czy nielegalnym przekazywaniu pieniędzy. Z kolei pieniądze z transferu Pawła Wszołka (dokładnie 108,900 zł brutto) zostały rozdysponowane między jego menadżera, trenerów, którzy go wyszkolili oraz na wyjazdy na turnieje juniorów. Z reszty spłaciliśmy zadłużenie klubu. Ten transfer pozwolił Wiśle wyjść na prostą. Takimi „sensacjami” radny Urban robi sobie kampanię wyborczą kosztem klubu. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

tczewiak 24.09.2010 09:38
Pan Liebrecht nie jest najwny skoro zrezygnowal to na pewno miał podstawy gdyby chodziło tylko o przekazanie dokumetow to mozna to zrobic jezeli obie strony tego chca Zapewne chodziło o to co w tych dokumetach jest A nie o wszystkim mozna mowic

kx 23.09.2010 11:34
Praca społecznika jest ciężka i za grosze albo bez groszy. Dobry prezes poradziłby sobie z długami, a nie czmychał... Nie kumam tego trochę... Po co się brać wtedy. No, ale trzeba mieć duszę społecznika, by się brać za zarządzanie IV-ligowym klubem...

Reklama
Reklama
Reklama