sobota, 13 grudnia 2025 04:42
Reklama

Lament po fali powodziowej: zaniedbania i brak inwestycji. Niezabezpieczone kanały

TCZEW. Przed wielką wodą bronili się już Krzyżacy. „Wielka woda” na Wiśle pokazała, że trzeba zadbać o prawidłową konserwację i eksploatację systemu hydrotechnicznego. – Niestety, dopuszczamy się zaniedbań i nie inwestujemy w nowe urządzenia – twierdzi Mariusz Śledź, radny Rady Powiatu Tczewskiego, a zarazem mieszkaniec Małych Walichnów, leżących na nizinie zagrożonej powodziami. - To się musi zmienić.
Lament po fali powodziowej: zaniedbania i brak inwestycji. Niezabezpieczone kanały
Mariusz Śledź na sesjach Rady Powiatu apelował o spotkanie przedstawicieli Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych Województwa Pomorskiego, spółek wodnych, przedstawicieli gmin i Starostwa Powiatowego. Po to, aby naradzić się co należy zrobić, by lepiej zabezpieczyć wały i inne urządzenia hydrotechniczne i skuteczniej przeciwdziałać zagrożeniu powodziowemu.

Woda opadła, czas na inwestycje
Ostatnie takie spotkanie odbyło się w ub. roku. Fala na Wiśle z przełomu maja i czerwca potwierdziła liczne zaniedbania, z których większość uczestników tamtej dyskusji zdawała sobie sprawę. Zdaniem Mariusza Śledzia potrzebna jest także analiza w jaki sposób prowadzono działania podczas zagrożenia tegoroczną wielką wodą na terenie powiatu tczewskiego oraz jakie inwestycje i działania powinny podjąć urzędy i służby, by zminimalizować ryzyko powodzi.
- Na razie pozostaje otwarta kwestia, czy taka konferencja powinna być zamknięta czy otwarta. Na pewno wnioski z tego ew. spotkania powinny zostać upublicznione. Dowiedziałem się w Urzędzie Marszałkowskim Woj. Pomorskiego, że w br. na terenie naszego powiatu będzie przeprowadzona tylko jedna inwestycja – zamiana pompy w Wielkich Walichnowach. Obecna ma wydajność 300 l/s, nowa będzie miała dwukrotnie większą. Chodzi o odwadnianie obszaru ok. 300 ha. W br. będzie też przeprowadzonych kilka kosztownych prac projektowych: przebudowa przepompowni w Opaleniu (gm. Gniew) oraz budowa membrany na odcinku od Ciepłego do Rybaków (chodzi o izolacyjną, betonową barierę wewnątrz wału. Polega to na wykopaniu głębokiego rowu, poniżej poziomu dna Wisły, wzdłuż wału, następnie zalaniu specjalną mieszanką z betonem. Ma to zapobiegać podsiąkom). Taką membranę wykonano już na odcinku od Tczewa do Gdańska. Zastosowano ją do ochrony osiedla. Staszica.

8,5 mln zł na projekty hydrotechniczne
Zdaniem radnego teraz, po przejściu fali powodziowej, trzeba sprawdzić skuteczność membrany, bo metoda jest kosztowna, a zdania naukowców w tej kwestii są podzielone. To zadanie ZMiUW, a zatem Urzędu Marszałkowskiego. W planach na następne lata jest także wykonanie nad jeziorem Damaszka zastawki, służącej do tamowania lub upuszczania wody.
W latach 2007-2013, w woj. pomorskim, na wykonanie projektów technicznych inwestycji hydrotechnicznych przeznaczonych jest 8,5 mln zł. Na roboty budowlane w tym samym okresie zaplanowano ok. 44 mln zł. Niestety, w naszym powiecie zostanie wykonana jedynie wspomniana już wymiana pompy w Wielkich Walichnowach.

Otwierane zastawki i nie koszone wały
- Zdziwiło mnie, że ZMiUW nie zaplanował na ten rok wykaszania wałów - podkreśla Mariusz Śledź. - Niekoszone wały zarastają chwastami. Brak ochronnej warstwy darni powoduje erozję. Gdy wały nie są koszone w profesjonalny sposób, zabierają się za to rolnicy. Na niektórych odcinkach koszenie powoduje, że darń osuwa się z wału i zniszczeniu ulega zewnętrzna warstwa ochronna.
- W 2000 r. zabrakło pieniędzy na wykaszanie i oczyszczanie Kanału Wałowego – kontynuuje Mariusz Śledź. - Potem spadło dużo deszczu, woda zaczęła spływać do kanału, ten szybko się wypełnił. Niestety, porośnięty trzciną był niedrożny. Woda nie mogła ujść do Jeziora Pelplińskiego Małego i zalała spory obszar. Po wojnie wykonano tzw. przepławki, których zadaniem było upuszczenie  nadmiaru wody w pewnych szczególnych sytuacjach. Rolnicy, których pola zalała woda, sami  otwierali przepławki i zalewali sąsiadów. Jedni zamykali, drudzy otwierali, do momentu interwencji policji, a w grę wchodziły plony nawet z 2 tys. ha!
Od tamtego czasu Kanał Wałowy jest regularnie oczyszczany, bo wszyscy zdają sobie sprawę z zagrożenia. W br. także miało zabraknąć pieniędzy na oczyszczanie, ale w końcu się znalazły...

Niezabezpieczone kanały
Kolejnym kluczowym zabezpieczeniem jest 12-kilometrowy Kanał Graniczny, zbierający wodę podsiąkową od strony Wisły i wodę opadową. Jest on położony niżej niż Jezioro Pelplińskie, dlatego używane są tu pompy przepompowujące wodę na wyższy poziom (2 pompy pompujące 4 tys. l/s). Oprócz tego istnieją jeszcze dwa kanały o mniejszym znaczeniu: Jeziorniak i Średniak. Nie są należycie zabezpieczone. Dodatkowym elementem sieci jest kilkadziesiąt km rowów melioracyjnych, tzw. szczegółowych. Dbanie o te rowy nie należy do ZMiUW, ale w gestii urzędników marszałka leży kontrola, czy na wałach wszystko odbywa się zgodnie z przepisami.
- Chodzi m. in. o proceder wypasania  krów na wałach oraz bezprawne używanie urządzeń takich jak zastawka – tłumaczy radny. - Zwłaszcza tego ostatniego nie powinien robić nikt poza pracownikami ZMiUW. Nie powinno się też pozwalać na oranie ziemi przy stopie wału. Tam  powinna być droga. Ziemia podorana dużo łatwiej przepuszcza wodę. Zagrożeniem są też nielegalne wyrobiska piasku na międzywalu. Może to skończyć się kiedyś katastrofą, a nikt tego nie kontroluje! Nie powinno się też dopuszczać do orania ziemi na międzywalu. W przypadku zalania do Wisły przedostaną się nawozy i środki chemiczne, poza tym woda napierając łatwiej podsiąka pod wałem. Kolejnym efektem ubocznym jest spłycenie koryta Wisły. Tego wszystkiego nikt nie kontroluje. Kwestie te wypływają na wierzch jedynie podczas zagrożenia, później się o nich zapomina.

Zaorane rowy
- Największe podsiąki były w Kotle, na granicy Małych i Wielkich Walichnów oraz w Starym Międzyłężu – przypomina Mariusz Śledź. - Podsiąkającą wodę miały odprowadzać rowy melioracyjne. Co się okazało? Część rowów zaorano, część jest niedrożna, podobnie z przepustami. Woda podsiąknęła i nie mogła dopłynąć do głównych kanałów. Gdyby zadbano o utrzymanie urządzeń melioracji podstawowej problemu by nie było. Stacje pomp pracowały jedynie po 6 godzin na dobę, bo nie było aż tyle wody w kanałach. Za zabezpieczanie tego systemu powinny być odpowiedzialne spółki wodne, jednakże rolników nie można zmusić, by je tworzyli, ani by do nich wstępowali. Powinni jednak być zobowiązani - dla własnego bezpieczeństwa - by rowy melioracyjne i inne urządzenia utrzymywać we właściwym stanie.
Pytanie: kto powinien nadzorować i zlecać rolnikom ich konserwację? Tę sprawę już reguluje ustawa Prawo wodne. Wydaje się, że tę kontrolną funkcję powinno spełniać Starostwo Powiatowe, a nie gminy. Wymaga to jednak weryfikacji prawnej.

Wielka woda nie aż tak groźna
Fala powodziowa opadła, ale czy dobrze poradziliśmy sobie jako powiat z oszacowaniem zagrożenia?
- Na Nizinie Walichnowskiej przeszacowano zagrożenie – uważa radny. - By woda osiągnęła koronę wałów brakowało ok. 5 metrów.  Tymczasem mieszkańcy zabezpieczali się, ewakuowali bydło na wysoczyznę, przenosili cenniejsze rzeczy na wyższe kondygnacje lub je wywozili. Żyli w ogromnym napięciu i niepewności. Aby zagrozić systemowi hydrotechnicznemu Niziny Walichnowskiej woda musiałaby być dużo większa. Na terenie Niziny  skończyło się na podtopieniach piwnic, ogródków i nisko położonych pół. Konieczne jest stworzenie lepszego systemu oceny zagrożenia. Nie może być tak, że najlepiej zorientowani ludzie to rybacy i wędkarze, którzy przez lata obserwacji poziomów wody na środkowej i dolnej Wiśle są w stanie przewidzieć wysokość fali w Wielkich Walichnowach, a nie potrafią tego służby licznych instytucji. Niech pozytywną stroną ostatniej fali będzie powszechna wiedza, że ponad 8-metrowa fala we Włocławku nie zagraża naszym wałom. Jednak tczewski bulwar i inne - nisko położone, niechronione wałami tereny w powiecie tczewskim - są w niebezpieczeństwie. Z Włocławka do Tczewa woda płynie ok. dwa dni.

Przed wielką wodą bronili się już Krzyżacy
Pierwsze zabezpieczenia przed wodą budowali jeszcze Krzyżacy. Wykonali nieregularny wał od Ciepłego (nieregularność wynikała z występowania naturalnych wzniesień i ich podwyższania). Pozostałości starego wału, a w zasadzie grobli, możemy obserwować przy kościele w Wielkich Walichnowach. Grobla krzyżacka była potrzebna, by umożliwić budowę tego kościoła i chronić nizinę przed powodziami. Także w XIV w. wybudowano Kanał Wałowy odprowadzający nadmiar wody (14 km długości). Kanał do dziś chroni Nizinę Walichnowską, odprowadza wodę, która spływa z kilku tysięcy hektarów wysoczyzny m. in. z Pomyj, Ciepłego, Szprudowa, Lignów i Kursztyna.
Obecne zabezpieczenia przeciwpowodziowe Niziny Walichnowskiej pochodzą z XIX w. i początków XX w. Wykonano je w czasach Królestwa Pruskiego. Za pomocą systemu wałów, kanałów, stacji pomp, zastawek i rowów odprowadzających nadmiar wody stworzono dobrze funkcjonujący system. Pewnych poprawek systemu, niekoniecznie udanych, oraz gruntownej konserwacji dokonano w latach 70. XX w.
- W zasadzie całe zabezpieczenia hydrotechniczne w powiecie tczewskim opierają się na tym czego dokonano pod zaborami – wyjaśnia Mariusz Śledź. - Musimy zadbać o jego konserwację. Powinniśmy wprowadzać nowe rozwiązania techniczne, jak choćby wspomniana membranę, czy też zbudować nowe stacje pomp, zachowując stare ze względu na ich historyczną, muzealną i turystyczną wartość.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama