- Będzie pani namawiać wyborców, by zostali w domu i nie brali udziału w referendum?
- Odpowiem krótko: nie. Mogłabym to robić. Cały marzec spędziłam na spotkaniach z mieszkańcami naszych sołectw. 24 kwietnia będą wybory bezpośrednie sołtysów, w związku z tym zapraszano mnie do kolejnych miejscowości. Ani słowem nie zająknęłam się o referendum. Nie chcę wpływać na wyborców. Jestem człowiekiem honoru. Jeżeli mieszkańcy mnie nie chcą, to nie będę pchać się w politykę na siłę. Wiadomo, że mam grupę przeciwników – jak to się mówi - jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził. Po drugie na określonych stanowiskach zawsze ma się wrogów. Kandydując na burmistrza zawsze trzeba brać pod uwagę, że coś takiego może się zdarzyć. Decyzja leży w rękach mieszkańców, którzy są ludźmi mądrymi i wiedzą co robić. Ja nie będę nikogo do niczego namawiać.
- Niektórzy mówią, że podejście na zasadzie „niech się dzieje wola Nieba” pokazuje, że jako polityk nie potrafi pani walczyć o swoje racje.
- Myślę, że to zależy od cech charakteru. Jestem bardziej człowiekiem pracowitym niż walczącym. Uważam, że praca na takim stanowisku, wymaga skupienia, pracowitości, a nie walki i odgryzania się.
- Nie chodzi o odgryzanie się. Raczej przekonanie, że to ja mam rację, a nie druga strona.
- Liczę się z tym, ale myślę sobie: jakby to wyglądało, gdybym prowadziła taką agitację? Chyba źle. Jak powiedziałam, jestem człowiekiem honoru, tak mnie wychowano.
- Zastanawiam się co pani myśli o obecnej sytuacji w gniewskiej polityce? Bunt młodych wilczków, zemsta za ostatnie wybory?
- Chyba jedno i drugie po trochu. Najgorsze, że to spowalnia codzienną pracę, a pomijam fakt, że jest mi zwyczajnie, tak po ludzku przykro. Mam do tego prawo. Tak jak grupy inicjatywne mają prawo zbierać podpisy za referendum, tak ja mam prawo czuć się źle z powodu tego, że ktoś chce mnie odwołać. Szanuję każdego człowieka, niezależnie od tego skąd pochodzi i co sobą reprezentuje. Jeszcze do niedawna myślałam, że nie ma ludzi złych, że są tylko nieszczęśliwi. Ale zmieniłam zdanie jesienią ubiegłego roku i gorzej mi się z tym żyje. (...)
Reklama
Burmistrz Gniewu mówi pas. Odejdzie albo po referendum, albo za 2,5 roku
- Są pewne granice wytrzymałości. Przez ostatnie półtora roku dużo się działo. Śmierć najbliższego współpracownika, pochowałam oboje rodziców, wiele rzeczy zwaliło się na moją głowę – mówi Maria Taraszkiewicz – Gurzyńska. Na temat zbliżającego się wielkimi krokami referendum oraz zarzutów stawianych przez politycznych przeciwników rozmawiamy z burmistrz Gniewu.
- 14.04.2016 14:27 (aktualizacja 13.06.2023 16:59)

Reklama










Napisz komentarz
Komentarze