- Kilka tygodni temu pomiędzy panem a prezydentem Tczewa mocno zaiskrzyło. Zarzucił pan władzom pominięcie strony społecznej w dyskusji na temat przyszłości parku miejskiego w centrum Tczewa. To był ten moment, który zaważył na decyzji o sformalizowaniu ruchu?
- Sprawa z parkiem utwierdziła nas, że w Tczewie musi funkcjonować luźniejsza grupa czy stowarzyszenie mieszkańców, odpowiednio liczna, z osobami z konkretnym wykształceniem, która będzie na tyle ekspercka, że władza czy radni będą musieli liczyć się z jej głosem – mówi Łukasz Brządkowski, jeden z liderów ruchu miejskiego „Tczew Od Nowa”. - Co mogło być prekursorem ruchu miejskiego? Bez wątpienia grupa "Zieleń dla tczewian". To była grupa mocno nieformalna, dzięki której powstał piękny skwerek przy ul. Żwirki, oczywiście dzięki wsparciu miasta. Druga grupa to Społeczny Komitet Odbudowy Mostu. Jak pamiętamy ona także prowadziła gorące, burzliwe dyskusje. Pojawił się pewien konflikt lokalny, ale to uzmysłowiło nam, że jeżeli mieszkańcy działają razem w jasno określonym celu, mogą osiągnąć duży sukces. Wystarczy zerknąć do ustawy o samorządzie gminnym, gdzie wyraźnie zapisano, że gmina to mieszkańcy. Jeżeli chcemy być samorządem musimy głośno artykułować nasze potrzeby.
- Ustawa stanowi także, że przedstawicielami mieszkańców we władzach są radni i prezydent przez nich wybierani. Czy oni dzisiaj nie wsłuchują się w głos mieszkańców?
- Jest tu pewne rozdwojenie jaźni. Z jednej strony prowadzimy z Urzędem Miasta rozmowy, z drugiej strony miasto głosami radnych próbuje przemycić np. swoją wizję parku rozrywki. Mamy przykład skwerku przy ul. Żwirki, gdzie modelowo przebiegły konsultacje i współpraca z mieszkańcami, a z drugiej strony mamy nieszczęsny zegar słoneczny w parku, który został postawiony bez żadnych konsultacji. (...)












Napisz komentarz
Komentarze