- Przystępując do Unii Europejskiej zgodziliśmy się, że będziemy rozwijać odnawialne źródła energii, także w postaci farm wiatrowych. Największym plusem siłowni wiatrowych jest produkcja energii bez zanieczyszczeń dla środowiska naturalnego. Minusem, oczywiście uzależnienie od sił natury. Kilkanaście lat temu mieszkańcy podchodzili do tego tematu z pozytywnym nastawieniem. Pamiętam czasy, gdy powstawały siłownie pod Władysławowem. Wzbudzały ogromną ciekawość, także osób przyjezdnych. Do dzisiaj stosunek lokalnych społeczności bardzo się zmienił.
- Skąd taka zmiana w postrzeganiu wiatrowych farm?
- Mieszkańcy zwracają uwagę na dźwięk, który roznosi się po okolicy, gdy wiatrak pracuje, niektórym nie podoba się, że farmy zakłócają krajobraz. Porównując sytuację w Polsce oraz na zachodzie, należy zauważyć, że u nas w wielu gminach istnieje problem znacznego rozproszenia gospodarstw. W Niemczech struktura miejscowości jest bardziej zwarta. U nas na odwrót. To powoduje, że coraz więcej osób protestuje przeciwko budowie kolejnych farm w pobliżu zabudowań. Oczywiście gminom zależy na tego typu inwestycjach, bo dzięki nim mogą zasilić budżet dodatkowymi środkami.
- Czy w przyszłości jesteśmy w stanie poradzić sobie bez tej formy pozyskiwania energii?
- Na niewielkiej przestrzeni z farmy wiatrowej można uzyskać moc nawet 7 MW. Tyle wystarczy do zasilenia niewielkiego miasta. W Niemczech kilkanaście tysięcy farm produkuje ok. 40 tys. MW i chyba to najlepiej pokazuje, jak ważne w strukturze niemieckiej gospodarki są farmy wiatrowe. A przecież mówimy o społeczeństwie bardzo racjonalnym, które stawia na silną gospodarkę. Jestem przekonany, że w naszym kraju istnieją rezerwy jeśli chodzi o przestrzeń do tego typu inwestycji. Za zachodnią granicą wiele farm stoi tuż przy autostradach. Być może to jest ten kierunek, w którym powinniśmy pójść. Jako mieszkańcy Pomorza powinniśmy wziąć pod uwagę, że południe Polski jest o wiele bardziej eksploatowane pod względem przemysłu energetycznego. I my z tej energii bardzo chętnie korzystamy. Chyba powinniśmy wziąć „trochę” na siebie, choćby ze względów bezpieczeństwa, tak by za kilka, kilkanaście lat nie groził na energetyczny blackout.












Napisz komentarz
Komentarze