Sytuacja rodziny jest nie do pozazdroszczenia. W teorii do ich domu prowadzą dwie drogi. Pierwsza – gminna – przypomina tor do rajdów w błocie. Wymaga nie tylko utwardzenia, ale częściowo także wytyczenia przebiegu, bo wiele lat temu zaorała ją Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Rajkowach. To na niej znajduje się ciekawostka w postaci „prywatnego” przejazdu kolejowego: z dwoma szlabanami zamykanymi na kłódki. Gdy właściciel chce dostać się do Śliwin parkuje przy przejeździe, dzwoni do Swarożyna z pytaniem czy nie zbliża się pociąg (przejazd jest na łuku), otwiera szlaban, przejeżdża i zamyka. Takich „tworów” nie znajdziemy wielu – zgodę wydało samo PKP.
To przelało czarę goryczy
Druga droga należy częściowo do gminy, sąsiada, kuzyna i samego Pawła Wolffa. Tą codziennie dojeżdża do pracy, a jego dzieci do szkoły. I nie było w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nieuregulowane formalności nastręczają samych problemów.
- Kilka lat temu wystąpiłem o wydanie warunków zabudowy dla budynku jednorodzinnego oraz obornika – mówi Paweł Wolff. – Odpowiedź była odmowna, ponieważ nie mam dostępu do drogi publicznej. Zwróciłem się do gminy o odbudowanie starej drogi biegnącej do Śliwin i dostałem zapewnienie, że jeśli załatwię problem przejazdu kolejowego gmina drogę wykona. W maju 2013 r. takie zapewnienie dostałem nawet na piśmie. Do dzisiaj nie ma żadnej reakcji.
13 stycznia br. w kotłowni domu wybuchł pożar. Strażacy nie mogli znaleźć drogi dojazdowej. Gdy żona gospodarza wyjechała szukać ratowników okazało się, że wóz utknął w lesie pomiędzy wąskim szpalerem brzózek, na odcinku należącym do sąsiada.
- Ta sytuacja przelała czarę goryczy – mówi Paweł Wolff. – Strażacy klęli. Nie wiedzieli jak się przecisnąć. Chcieli nawet wycinać część drzew, ale jakoś się udało. Sam nie mogę ich wyciąć, bo podobnie jak droga nie należą do mnie. Taka sama sytuacja jest ze śmieciarkami. Odpady sami wywozimy z posesji, bo śmieciarki nie są w stanie tu dotrzeć. Postanowiliśmy, że nie będziemy płacić gminie za ich odbiór, skoro nie chcą zrobić drogi gminnej. Obciążono mnie kosztami w wysokości 2,5 tys. zł i jeszcze straszą komornikiem. (...)
Cały tekst znajdziesz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!












Napisz komentarz
Komentarze