W sprawie zainterweniował Szymon Kawalerowski, sąsiad pana Marka. Podał, że mieszka na klatce schodowej pod drzwiami do własnego mieszkania, do którego nie chce go wpuścić matka. Marek Maślankowski kilka lat temu miał wypadek i utrzymuje się z renty. Bardzo długo mieszkał wraz z matką. Siedem lat temu ożenił się. Po śmierci żony, mężczyzna przeszedł załamanie nerwowe. Próbował wrócić do rodzinnego domu. Zrazu mieszkał w komórce, którą udostępnili mu sąsiedzi.
- Gdyby nie pomoc sąsiadów, nie poradziłby sobie – mówi w materiale wideo dla TVN “Uwaga!” Szymon Kawalerowski. - Matka nie chce go wpuścić do mieszkania. Notorycznie dzwoni po policję i Straż Miejską. Za nieludzkie uważam takie traktowanie człowieka.
“Zabije mnie jak go wpuszczę”
Pan Marek wraz z żoną dał matce pieniądze na wykupienie mieszkania na własność. Ta zgodziła się przekazać im lokal w zamian za dożywotnią opiekę. Teraz nie chce wpuścić syna do przepisanego lokum. Sąsiedzi postanowili mu pomóc.
Starszy człowiek mieszkał na klatce schodowej, bez dostępu do wody i toalety. Gdy zmarła jego żona, jak sam mówi przeżył szok: “Dwa tygodnie byłem w szpitalu. Załamałem się psychicznie. Życie jest bardzo gorzkie.”
- Pan Marek jest moim sąsiadem od wielu lat – wyjaśnia Szymon Kawalerowski. - Nie mogłem go tak zostawić. To jest niedorzeczne, by człowiek w takich warunkach mieszkał.
- Matka pana Marka powiedziała nam, że my jako sąsiedzi, nie mamy się wtrącać, bo to jest ich sprawa – wyjaśnia Danuta Stępień. - Ja pana Marka znam od dziecka. Dla mnie to bardzo w porządku człowiek, nie mogłabym powiedzieć na niego “krzywego” słowa. Ja się z nim uczyłam w szkole podstawowej, razem się wychowywaliśmy na korytarzu, bo za ścianą mieszkał. Ma dobre serce. I podejrzewam, że dla tej matki też był, przynajmniej chciał być dobry.
Panu Markowi sąsiadka Janina Grzmiel codziennie przynosiła kawę, bo nie mógł doprosić się herbaty od matki.
- Ona ma manię dzwonienia na policję – opowiada Marek Maślankowski - Opłatkiem chciałem się podzielić, nie dało rady wejść. Nie mogę już wytrzymać.
Matka rozmawiając z reporterem “Uwagi” przez zamknięte drzwi twierdzi, że to co mówi syn, to wszystko kłamstwo. “Bo jak ja bym go wpuściła, to by mnie zabił. On już tu wszedł i mnie szarpał. On sobie zasłużył na takie warunki. Ja muszę mieć swoją własność. Myśmy chcieli mu pomóc. A on co? Bo butelka jest ważniejsza od tego wszystkiego.” (...)
Cały tekst przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!













Napisz komentarz
Komentarze