- Kilka dni temu wojewoda wypowiedział się na temat wydanego przez pana pozwolenia na budowę dla Elektrowni Północ, stwierdzając m.in., że starosta zbagatelizował w postępowaniu czynnik społeczny. Zgadza się pan z takim postawieniem sprawy?
- Słowa o zbagatelizowaniu to raczej zarzut strony społecznej, tej proekologicznej. Przypomnę tylko, że postępowanie w sprawie pozwolenia na budowę prowadzone było również przez poprzedniego starostę. Następnie ponowna decyzja w sprawie pozwolenia była wydana przeze mnie po trzech miesiącach mojego starostowania. Tut. organ prowadził postępowanie w sprawie wnikliwie badając na każdym etapie wnioski stron, uwagi, zastrzeżenia o czym świadczy cały materiał dowodowy jaki został zgromadzony w sprawie, a zaznaczyć należy iż jest on bardzo obszerny. W procedurze zostały dopełnione wszystkie wymagania proceduralne wynikające z obowiązujących przepisów. Współpracowaliśmy z kancelarią prawną, ponieważ nie na co dzień wydaje się pozwolenia na realizację tak wielkiej inwestycji. Na przestrzeni ostatnich 10 lat, w skali kraju, było ich może kilka. Jak wiadomo zderzają się tu silne interesy. Z jednej strony społeczne i samorządowe dotyczące rozwoju gospodarczego, z drugiej ekologiczne, mówiące o ochronie środowiska. Jedna i druga strona ma racje. Nie da się do końca tych dwóch interesów pogodzić. Sprawa wróciła do starostwa. Tutejszy organ zapoznał się z treścią decyzji wojewody pomorskiego. Mamy jeszcze ok. trzy tygodnie na podjęcie decyzji czy ją zaskarżymy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku. Musimy wszystkim zarzutom głębiej się przyjrzeć i dokładnie je przeanalizować.
- Co mógłby pan dziś powiedzieć środowiskom ekologów, które mówią wprost, że starostwo starało się przepchnąć ustalenia bardzo niekorzystne dla mieszkańców oraz środowiska naturalnego?
- Te słowa wypowiadane są tylko po to, by znaleźć poklask wśród społeczeństwa. Absolutnie starostwo nie starało się niczego przepchnąć. Nie mamy w tym żadnego interesu. Nie dostaniemy z tytułu funkcjonowania elektrowni podatków, nasz budżet na tym nie skorzysta. Korzyść byłaby dla społeczeństwa, mieszkańców powiatu oraz gminy. Tak jak powiedziałem: rozumiem argumenty jednej i drugiej strony.
- Śp. Wojciech Szulc, wiceburmistrz Gniewu, zabiegał o budowę elektrowni w Opaleniu. Kilka tygodni temu zmienił się prezes potentata branży energetycznej, grupy Tauron, która wyrażała zainteresowanie lokalizacją opaleńską. Otrzymał pan sygnały o możliwości powrotu do tego tematu?
- Nie. Nie otrzymałem żadnych sygnałów, które świadczyłyby o chęci odnowienia tego pomysłu. (...)
Cały tekst przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!













Napisz komentarz
Komentarze