Kilka tygodni temu obok budynku Urzędu Gminy Tczew (od strony łącznika ul. Lecha z ul. Kopernika) ktoś bezwzględny wyrzucił trzy małe, ok. 3 miesięczne koty. Dwa czarne, z niewielkimi malowanymi białymi miejscami i jednego zupełnie czarnego. Kotki nie miały schronienia, jedzenia. Pracownicy urzędu, ale i mieszkańcy, czy osoby prowadzące okoliczne punkty z przerażeniem obserwowali porzucone maluchy, które jako oswojone koty nie umiały sobie radzić z niczym: nie miały gdzie znaleźć schronienia, jedzenia czy picia.
Kilka osób zaczęło dokarmiać maluchy i szukać rozwiązania tej sytuacji tym bardziej, że miejsce jest wyjątkowo nieprzyjazne nieuważnym zwierzętom - jeżdżą i parkują tu samochody. Tylko patrzeć, gdy któryś zwierzak zostanie rozjechany… I tak niestety się stało: czarny kotek pewnego dnia został przejechany przez auto. Ludzie w poszukiwaniu pomocy wielokrotnie dzwonili do Straży Miejskiej oraz do tczewskiego schroniska, a więc tam, gdzie należało spodziewać się pomocy dla takich maluchów. Niestety, ani Straż Miejska, ani tym bardziej schronisko nie wywiązały się z udzielenia pomocy kotom. Po braku pomocy ze strony podmiotów obowiązanych takiej pomocy czworonogom udzielić, pracownicy urzędu gminy postanowili sami pomóc kotom.
- Jest u nas kilka osób, które regularnie dokarmiają kotki. Zrobiłam budkę ze styropianu, w której przytulone do siebie spały. Rano przed pracą wychodziły zaspane na poranne karmienie – relacjonuje pani Iwona, osoba o cudownym sercu, która szczególnie zaangażowała się w pomoc zwierzakom. – Jednak martwiłam się co będzie z nimi dalej. Ja mam już przygarnięte dwa koty i psa, inna koleżanka z pracy dwa przygarnięte koty i trzy psy, kolejna ma kilka kotów.
Jakie są koty? To „chłopcy”, jeden bardzo towarzyski, zaczepia ludzi, przybiega na wołanie jak pies, chętnie się z ludźmi bawi i szuka kontaktu, lubi głaskanie. Drugi nie odkleja się od brata, jest bardzo nieśmiały, jednak szuka kontaktu z człowiekiem, mruczy z zadowolenia gdy może być z ludźmi. Koty były bardzo chude, jednak troska ludzi pozwoliła je nieco odkarmić, poprawiła się im także sierść.
Wspaniała Pani Iwona znalazła dom dla jednego mruczka. Chociaż trudno było pogodzić się z myślą, że trzeba maluchy rozdzielić, podjęto decyzję, że warto by choć jeden miał dobrych opiekunów, którzy go pokochają.
Co z drugim? Zdecydowano, że dla dobra małego, nie można go zostawić samego w budzie, więc znowu pani Iwona stanęła na wysokości zadania i znalazła kotu dom tymczasowy, jednak z uwagi na straszą osobę, kotek musi znaleźć docelowy dom. Powinno to nastąpić jak najszybciej.
Zwracamy się z apelem do naszych Czytelników, licząc na ich dobre serce i odpowiedzialność: jeden mały kotek o tymczasowym imieniu Feluś czeka na swojego Człowieka! Do nowego domu otrzyma wyprawkę, jaką dostał od jednej z pan z urzędu: kuwetę, jedzenie, etc. Kotek z ulicy do domu tymczasowego został przewieziony samochodem w kartoniku, w którym siedział grzecznie i cichutko. Jeżeli ktoś chciałby dać kawałek swojego serca i opiekę maluchowi, niech kontaktuje się z panią Iwoną pod nr tel. 730-002-661.











Napisz komentarz
Komentarze