- Przez ostatnie miesiące ubiegłego roku Tczew żył sprawą „nożownika”. Jak ważne było dla państwa złapanie tego przestępcy?
- Każde przestępstwo jest dla nas ważne, jednak te kierowane przeciwko życiu lub zdrowiu są dla nas najważniejsze. Wiadomo, że ta sprawa była dla nas priorytetowa. Angażowaliśmy się w nią bardzo mocno. Proszę pamiętać, że oprócz napadów z nożem, w międzyczasie mieliśmy jeszcze inne napady: na aptekę, sklep spożywczy i zakład bukmacherski, gdzie sprawca także został zatrzymany. Od listopada do połowy lutego mieliśmy sześć takich zdarzeń, które bardzo mocno nas angażowały. Na szczęście sprawcy zostali zatrzymani i są teraz w zakładach karnych, czyli tam, gdzie jest ich miejsce.
- Przy okazji sprawy „nożownika”, znów pojawiły się sugestie i oskarżenia, że na komendzie może dochodzić do wymuszania zeznań czy wręczy przyznania się do winy. W międzyczasie reporterzy „Państwa w państwie” opublikowali materiał, na którym skazany za zabójstwo bezdomny mówi wprost: „bito mnie na komendzie w Tczewie, po to bym przyznał się do winy”. Jak pan, jako komendant walczy z takim wizerunkiem tczewskiej policji?
- Zdarzają się sytuacje – nie boję się użyć słowa - pomawiania policjantów o to, że przekroczyli swoje uprawnienia, chociażby w trakcie przesłuchania sprawców przestępstw czy wykroczeń. Często jest to linia obrony danego sprawcy. Prowadzę transparentną politykę i nie bagatelizuję żadnego sygnału o możliwości wystąpienia takiego zjawiska. Osobiście wielokrotnie zawiadamiam prokuraturę w przypadku, kiedy taki cień wątpliwości się pojawi, po to by instytucja pozapolicyjna wyjaśniła tę kwestię. Prokurator okręgowy decyduje, która prokuratura takie sprawy wyjaśnia.
- Wiele było przypadków, gdy informował pan prokuraturę?
- Jak powiedziałem za każdym razem, kiedy wpływa do mnie skarga na policjantów wysyłam informację do prokuratury. (...)
Cały wywiad przeczytasz tylko w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!














Napisz komentarz
Komentarze