To miał być rutynowy wypad do galerii. Wizyta w sklepie i powrót do domu. Tym razem było inaczej. Ok. godz.16.00 ku zaskoczeniu klientów ruchome drzwi przeciwpożarowe wyjechały ze ścian odcinając poszczególne części galerii. Posłuszeństwa odmówiły także ruchome schody. Nie widać było dymu, więc klienci nie wiedzieli z czym mają do czynienia. Całe zajście odczuł na własnej skórze nasz Czytelnik, dlatego postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami.
- Były krzyki i wrzaski ludzi, którzy nie wiedzieli co mają robić – mówi mężczyzna. Gdy drzwi odcięły jedną z części galerii rodzina spostrzegła, że jedno z dzieci jest po drugiej stronie. - Ogólnie panowała spora panika, co ciekawe ochrona też nie wiedziała co ma w tej sytuacji zrobić. Później widzieliśmy, że na miejsce przyjechała straż pożarna.
Skończyło się na strachu. Rodzina szczęśliwie opuściła budynek. Teraz chcieliby wiedzieć co tak naprawdę wydarzyło się w czwartkowe popołudnie w galerii. Rzecznik prasowy tczewskiej straży pożarnej potwierdza interwencję. Okazuje się, że przyczyną całego zajścia było prawdopodobnie zwarcie przy podłączaniu lodówki w jednym z pomieszczeń. Czujka wychwyciła dym i załączył się system przeciwpożarowy.
- System zadziałał bardzo dobrze – mówi kpt. Zbigniew Rzepka. – Drzwi wysuwają się po to, by dym nie przedostawał się do kolejnych części obiektu. Pamiętajmy, że można je rozsuwać, by uniknąć sytuacji opisanej przez klienta. Jak pokazuje ten przykład potrzeba nam większej edukacji, by w podobnych sytuacjach zachować spokój.











Napisz komentarz
Komentarze