- Dlaczego tak szybko po wyborach zrezygnował pan z mandatu?
- Bycie radnym to nie tylko uczestnictwo w komisjach czy sesjach, ale przede wszystkim czynny udział w życiu powiatu, a więc uczestniczenie w różnego rodzaju spotkaniach, konferencjach, wystawach itd. Tak się poukładało, że pracuję od rana do wieczora, dlatego nie mam czasu na działalność społeczną, a nie potrafię robić czegoś na pół gwizdka. Wiadomo, że z pracy muszę zwalniać się na każde posiedzenie komisji. To nie jest tak, że szef nie daje mi zwolnienia, ale pozostaje pewien niedosyt. Widząc, że przez te pierwsze 3, 4 miesiące nie wypełniam się jako radny powiatowy, uznałem, że nie mogę tak dalej pracować.
- Przed wyborami był pan wymieniany jako jeden z kandydatów na nowego starostę. Wybór Tadeusza Dzwonkowskiego z PiS zaważył na pana obecnej decyzji?
- Nie ma co się oszukiwać, też myślałem o tym, że będę w zarządzie, jeśli wszystko się dobrze poukłada. Jak pan pamięta mieliśmy umowę koalicyjną (PnP, KKR, PO – red.), która dawała takie nadzieje. Ułożyło się inaczej. Próbowałem pogodzić pracę zawodową z pracą społeczną, ale się nie udało. Taki radny to żaden radny. Jeżeli mam nim być, to muszę spełniać oczekiwania mieszkańców. Po dłuższym namyśle, doszedłem do wniosku , że należy to zrobić właśnie teraz, bo dam tym samym szansę kolejnej osobie, która jest na liście i która mam nadzieję, będzie lepiej pracowała niż ja.(...)
Cały wywiad przeczytasz w bieżącym wydaniu Gazety Tczewskiej!











Napisz komentarz
Komentarze