piątek, 29 marca 2024 16:07
Reklama
Reklama

Mord na świńskim rynku – w 81. rocznicę wydarzeń

Nocą z 23 na 24 stycznia 1940 roku w Tczewie zaczęły wyć syreny strażackie. Wszyscy strażacy-ochotnicy, których Niemcy zmilitaryzowali w 1939 roku, pośpieszyli do remizy przy ulicy Lecha. Jak pisze Tomasz Rajkowski – pochodzący z Tczewa historyk-amator, który badał te wydarzenia w archiwach niemieckich – pożar wybuchł w byłej fabryce wytwórni wyrobów metalowych „Arkona” przy ul. Starogardzkiej (dziś ul. 30 Stycznia 4).
  • Źródło: Fabryka Sztuk
Mord na świńskim rynku – w 81. rocznicę wydarzeń

W jednej z hal fabrycznych niemiecka poczta urządziła warsztat samochodowy i garaże. Ponieważ noc była bardzo mroźna, mechanicy wstawili do garażów koksowniki, nie zważając na porozlewane na betonowej podłodze oleje i smary. Złamanie przepisów przeciwpożarowych przez niemiecką obsługę warsztatów było ewidentne. Pojemniki z palącym się koksem ustawione zbyt blisko pojazdów spowodowały pożar. Przybyli na miejsce akcji ratownicy zastali płonące samochody i beczki z benzyną. Mimo podjęcia szybkiej akcji (odległość od ulicy Lecha do Arkony – to tylko kilkaset metrów), nie było już nic do uratowania. Hitlerowcy byli wściekli. Podejrzenia od razu padły na Polaków. Już rano, następnego dnia – jak zaznacza Przemysław Zieliński w swoim artykule „Mord na świńskim rynku” – na dymiących zgliszczach hali pojawiła się specjalna komisja w składzie: Walter Becker – dowódca tczewskiej SS, Reinhold Isendick – starosta tczewski, Adolf Leister – dowódca gestapo oraz szef SA Simens. Stwierdzili oni, bez przeprowadzenia prac dochodzeniowych, że pożar wybuchł w wyniku sabotażu, za który odpowiedzialni są Polacy.

Cofnijmy się w czasie do września 1939 roku. Przed wybuchem II wojny światowej w Tczewie mieszkała spora grupa ludności niemieckiej. Relacje polsko-niemieckie były różne. Po dojściu Hitlera do władzy, a szczególnie po wysunięciu przez niego żądań dotyczących korytarza pomorskiego, coraz bardziej się pogarszały. Każdy żart z Hitlera i jego świty po wybuchu wojny okazywał się nieraz śmiertelnie niebezpieczny. Niemcy potrafili się także mścić za prawdziwe i wydumane krzywdy. Hitlerowcy zajęli Tczew bardzo szybko, bo już 2 września. Nie pomogło wysadzenie ważnych strategicznie mostów tczewskich. Od razu okupant przystąpił do tworzenia własnej administracji. Cały powiat włączono w skład prowincji gdańskiej należącej do Okręgu Rzeszy Gdańsk – Prusy Zachodnie. Zakazano ponadto używania języka polskiego. Wszystkie nazwy ulic, miejscowości, szyldy sklepów, urzędów i instytucji zmieniono na język niemiecki. Na terenie koszar utworzono obóz przejściowy, przez który tylko do końca października 1939 r. przewinęło się ponad tysiąc tczewian, z których ponad 100 zostało rozstrzelanych. Jak podaje Józef Golicki w jednym ze swoich albumów, blisko 80 tczewian zostało zabitych w Lesie Szpęgawskim. Na początku listopada 1939 roku rozpoczęto masowe wysiedlania Polaków z Tczewa. „Opróżnianie” mieszkań i domów następowało najczęściej w nocy lub rano, bo wtedy można było zastać wszystkich domowników. Wysiedlonym dawano od 10 do 30 minut czasu na ubranie się i zapakowanie podręcznego bagażu. Następnie pod eskortą prowadzono ich do obozu dla przesiedleńców mieszczącego się na terenie fabryki Arkona (obecnie Fabryka Sztuk), gdzie rekwirowano wszelkie cenne przedmioty i przeprowadzano selekcję przesiedleńców. Wiele relacji opisujących te wydarzenia zebrał Jerzy Wrzałkowski w książce „Okupacja. Pamięcią spisane”, gdzie Aleksandra Wierzbowska wspomina emocje towarzyszące tym tragicznym sytuacjom: strach, niepewność… Mieszkania wysiedlonych tczewian zajęli urzędnicy partyjni i cywilni oraz osadnicy przybyli z terenu Wolnego Miasta Gdańska i III Rzeszy. Tczewianie nie mogli czuć się bezpiecznie. Zmuszano ich do podpisywania listy narodowościowej, co skutkowało wcieleniem do niemieckiego wojska.

Powróćmy jednak do wydarzeń styczniowych z 1940 roku. Jeszcze tego samego dnia, ta sama komisja po dokonaniu wizji lokalnej ustaliła listę osób, które należy aresztować i ukarać, aby zastraszyć mieszkańców. W 24 godziny po pożarze na terenie tzw. świńskiego rynku (dziś plac ten należy do Państwowej Straży Pożarnej) rozstrzelano 13 niewinnych zakładników. Egzekucja była publiczna. Wszystkie dojścia i ulice były obstawione przez hitlerowców. Polaków przywieziono z aresztu przy obecnej ul. Dąbrowskiego. Na rynku zgromadzono około 40 przypadkowych gapiów. Skazańców ustawiono pod murem remizy strażackiej i o godzinie 14:00 rozstrzelano. Ciała załadowano na ciężarówkę i zawieziono do Lasu Szpęgawskiego. Nazwiska niewinnych tczewian po II wojnie światowej uwieczniono na czarnej kamiennej płycie, którą wmurowano w płot otaczający posesję Straży Pożarnej przy ulicy Lecha*. Są to: Anastazy Chrzanowski – 45 lat, Jan Dunajski – 28 lat, Brunon Freitag – 25 lat, Kopytkowski, Kazimierz Modrzyński – 43 lata, Jan Okoniewski – 70 lat, Jerzy Simonsohn – 34 lata, Teodor Stawikowski – 46 lat, Paweł Stopikowski – 50 lat, Jerzy Trowski – 26 lat, Leonard Wałaszewski – 59 lat, Józef Zebell –52 lata, Walenty Żwan – 61 lat.

Sprawcy tej zbrodni sprzed ponad 80 laty nigdy nie zostali ukarani, gdyż nie udowodniono im żadnej winy.

Zdzisław Bergiel/ Fabryka Sztuk w Tczewie

* Wymiana tablicy nastąpiła w 2017 r. Została sfinansowana m.in. ze środków Gminy Miejskiej Tczew, Starostwa Powiatowego w Tczewie i Ruchu Inicjatyw Obywatelskich Tczewa. [dopisek: MK]

Na podstawie:

  1. Wiecki Radosław, Tczew pod okupacją hitlerowską, Tczew 2017.
  2. Wrzałkowski Jerzy, Okupacja. Pamięcią spisane, Tczew 2020.
  3. Zieliński Przemysław, Mord na świńskim rynku. Sprawców nigdy nie ukarano, „Gazeta Tczewska”: http://www.tczewska.pl/wiadomosci/5228,mord-na-swinskim-rynku-sprawcow-nigdy-nie-ukarano

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Mateusz 22.01.2021 16:36
A dziś Niemcy to nasi ,,przyjaciele". Cywilizowany naród, prawdziwi europejczycy, tolerancyjni, obyci ludzie. Mimo iż przegrali wojnę wyszli z niej zwycięsko. A Polacy, naród który pierwszy stawił czoło ich machinie wojennej, Ci którzy złożyli wielka ofiarę krwi, którzy najzacieklej walczyli na wszystkich niemal frontach zostali sprzedani Stalinowi za cenę pokoju, pokoju opartego na naszej krzywdzie. Znów byliśmy Chrystusem narodów. Niemcy wymordowali wielu wybitnych Polaków, pozbawili naród przywódców, inteligencji, przewodników duchowych. Mordowano nauczycieli, duchownych, artystów, wybitnych sportowców, działaczy społecznych i politycznych, którzy zazwyczaj byli wielkimi patriotami i zginęli tylko za to, że byli Polakami. Po Niemcach przyszli sowieci i dokończyli robotę Niemców pozbawiając naród reszty wartościowych ludzi. A tych których dopaść nie mogli pozbawili obywatelstwa i zakazali powrotu do kraju. Tylu wspaniałych ludzi, bohaterów wojennych musiało pozostać na emigracji w Anglii, USA, Kanadzie czy innych krajach. Nie było im dane zobaczyć już nigdy wolnej Ojczyzny, która tak bardzo kochali. Do dziś odczuwamy skutki tej zbrodniczej działalności ,, naszych przyjaciol" Niemców i Rosjan. Straty poniesione przez 60 lat okupacji są odczuwane do dziś. Brak nam ludzi wybitnych, autorytetów, ceniących honor i prawdę, społeczników, patriotów . To wszystko właśnie, zawdzięczamy Niemcom I Rosjanom.

Reklama