czwartek, 28 marca 2024 14:37
Reklama
Reklama

Leczenie ultradźwiękami i balonowaniem

Rozmawiamy z dr Przemysławem Wilczewski ordynatorem oddziału kardiologii inwazyjnej w Szpitalu Polskim w Sztumie, o polityce zdrowotnej, brakach i fascynujących zabiegach medycznych oraz o konferencji m.in. dla lekarzy z Tczewa.
Leczenie ultradźwiękami i balonowaniem

Jak ostatnim razem, się spotkaliśmy był pan tuż po wykonaniu zabiegu walwuloplastyki, czyli zabiegu tego balonowania na zastawce aortalnej. Teraz właśnie poinformował nas Pan, że udało się zastosować metodę poszerzania tętnicy przy użyciu ultradźwięków…

Przemysław Wilczewski.: To jest metoda poszerzania tętnicy wieńcowej przy użyciu ultradźwięków, która polega na tym, że się pod ich wpływem kruszy się zwapniałe złogi miażdżycowe, których nie da się poszerzyć w typowy sposób.

Te złogi miażdżycowe są początkowo miękkie, złożone z odkładających się tłuszczy, ale u niektórych osób z biegiem czasu mogą twardnieć i wapnieć. To wszystko co było w środku od wewnątrz tętnicy zacieśnia stopniowo, obejmuje pozostałe warstwy naczynia i tak robi się wąski kanał. Przepływ krwi z czasem jest na tyle ograniczony, że pojawiają się objawy silnego niedokrwienia. W wypadku pacjenta poddanego nowej metodzie nie dało się tej tętnicy poszerzyć typowym balonikiem, stosowanym w większości zabiegów wieńcowych. Typowy, standardowo wykonywany zabieg, polega na wprowadzeniu i rozprężeniu balonika z polimeru, który się rozpręża, przeważnie do ciśnienia 10 - 14 atmosfer. Dla porównania w kole samochodowym mamy dwie atmosfery, a w rowerowym trzy. Tutaj dajemy wielokrotnie więcej. Balony są mało podatne na rozciągane, więc w miarę pompowania ciśnienia do środka, balon się robi coraz twardszy. Przy ciśnieniu 10 atmosfer czy 12 atmosfer, on jest twardy jak kamień i taka jest idea, żeby w ten sposób dobrać balon do średnicy naczynia żeby rozerwać przewężenia ze złogów miażdżycowych. Potem w to miejsce wszczepia się stent, czyli taką siateczkę, by pokryła i zabezpieczyła efekt, gdyż naczynie w tym miejscu jest zwykle nieco uszkodzone. U naszego pacjenta zwężenia nie udało się rozszerzyć mimo zastosowania ciśnienia 30 atmosfer!

- Stent ma to naprawić?

Stent to jest metalowa, ażurowa struktura, która wygląda troszkę jak sprężynka do długopisu.

Ma on stanowić swego rodzaju protezę. Jest przymocowany na zewnątrz balonika. Podczas rozprężania balonu stent się rozciąga i wbudowuje w światło tętnicy. Stant zabezpiecza naczynie przed szybkim i owolnym zamknięciem. Pamiętać jednak trzeba, że jest to ciało obce - metal, który w niektórych wypadkach powoduje podrażnienie. To podrażnienie owocuje tym, że czasem naczynie zarasta właśnie w tym miejscu, gdzie jest stent. To jest taki problem, który zauważono w momencie wynalezienia stentów w 80 latach. Zauważono, że na początku jest fantastyczny efekt, a potem ten stent zaczyna się zamykać, bo tam następuje niekontrolowane namnażanie komórek śródbłonka naczynia. Proces przypomina nieco rozrost nowotworu – niekontrolowane namnażanie komórek. Aby temu zapobiec, na stentach nowej generacji są zawieszone cząsteczki leku antymitotycznego, czyli leku hamującego podział komórki.

W wypadku pacjenta, aby wszczepić stent najpierw rozbijaliśmy twarde zwapnienia ultradźwiękami. Wystarczyło 10 sekund i naczynie uległo poszerzeniu. To jest zabieg, który stosujemy u chorych z bardzo zaawansowaną miażdżycą. Operatorzy, którzy wykonują taki zabieg sami się dziwią, że to dzieje się tak łatwo i szybko. Niestety innowacyjne metody shock wave i balonowanie nie są refundowane z NFZ.

- To wszystko nie udałoby się bez współpracy specjalistów. Czy może pan opowiedzieć o swoim zespole?

(...)



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama