środa, 24 kwietnia 2024 00:52
Reklama

Kilka godzin dzwonili po lekarza, by stwierdził zgon 62-latka. Od 1 kwietnia problem może dotyczyć całego powiatu tczewskiego

Rodzina zmarłego 62-latka ze Swarożyna przez kilka godzin bezskutecznie prosiła o przyjazd lekarza, który wystawiłby kartę zgonu. W końcu po interwencji starostwa zrobił to lekarz z tczewskiego Medicala. Okazuje się, że problem nie dotyczy jednostkowego przypadku i wymaga systemowego rozwiązania. Lekarze pełniący dyżury w ramach nocnej i świątecznej opieki zapowiadają, że od 1 kwietnia nie będą wyjeżdżać do zgonów, choć do tej pory to robili.
Kilka godzin dzwonili po lekarza, by stwierdził zgon 62-latka. Od 1 kwietnia problem może dotyczyć całego powiatu tczewskiego

Czytelniczka GT opisała sytuację, do której doszło 28 lutego br. w Swarożynie. Po śmierci 62-letniego wujka, przez kilka godzin miała problem ze ściągnięciem na miejsce lekarza, który potwierdziłby zgon. 

- Wujek zmarł po godz. 5. Jego siostra zadzwoniła na pogotowie, ale tam powiedziano, że oni do osób zmarłych nie jeżdżą i należy czekać na lekarza rodzinnego, który wystawi kartę zgonu – mówi kobieta. – Problem w tym, że lekarz POZ przyjmował tego dnia w Swarożynie od godz. 14. Nie chcieliśmy tak długo czekać. Tym bardziej, że na miejscu była 91-letnia matka zmarłego, która odchodziła od zmysłów. 

Archaiczne przepisy

Mieszkanka bezskutecznie próbowała uzyskać pomoc w kilku tczewskich przychodniach. Informowano, że lekarze mają poumawiane wizyty i nie są w stanie oderwać się od bieżących obowiązków.  

- W końcu powiedziano, że powinnam przedzwonić do starostwa. Po krótkiej rozmowie z panią i obietnicy oddzwonienia, dostałam informację, że przyjedzie do nas lekarza z Medicala, gdzie wcześniej odmówiono nam wizyty. Przed godz. 11 dotarł do nas pan doktor, który wystawił kartę zgonu, a my mogliśmy zacząć przygotowanie ciała do obrządku pochówku.

Mieszkanka jest poirytowana tym co spotkało ją i jej bliskich. Nie rozumie dlaczego sprowadzenie lekarza, do formalnej wydawałoby się czynności, wymagało tak wiele wysiłku. Za to co przytrafiło się jej w ostatni dzień lutego, obwinia tczewskich lekarzy, którzy kolejno odmawiali wizyty. Czy słusznie? Okazuje się, że podobne sytuacje zdarzają się w całym kraju i mają swoje źródło w archaicznych, od lat niezmienianych przepisach, które pozostawiają pole do interpretacji. Opisany przypadek regulują rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z 3 sierpnia 1961 r. oraz przepisy ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 r. Pierwsze zakłada, że „wystawienie karty jest obowiązkiem lekarza, który ostatni w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielił choremu świadczeń leczniczych”, z kolei ustawa mówi o tym, że „jeżeli jest niemożliwe ustalenie zgonu i jego przyczyny przez lekarza leczącego w ostatniej chorobie, to stwierdzenie zgonu i jego przyczyny powinno nastąpić w drodze oględzin dokonywanych przez lekarza lub, w razie jego braku, przez inną osobę, powołaną do tej czynności przez właściwego starostę”. Tu pojawia się pojęcie tzw. koronera, czyli osoby, która zawodowo trudniłaby się stwierdzaniem zgonów oraz wystawianiem odpowiedniej dokumentacji. Taką funkcję zakłada przygotowany projekt ustawy o stwierdzaniu, dokumentowaniu i rejestracji zgonów. Nowe przepisy trafiły jednak do legislacyjnej zamrażarki i nie wiadomo, kiedy zostaną przegłosowane. (...)


 


Podziel się
Oceń

Reklama