czwartek, 28 marca 2024 22:29
Reklama
Reklama

Jak burmistrz łapał złodzieja… Wyprawa po niebezpiecznych rejonach grodu Sambora, cz. II

Ucieczki z aresztu, przemyt waluty w wymyślnych schowkach, kupno rzeczy pochodzących z kradzieży, ostrzeżenie przed fałszywymi banknotami i kieszonkowcami – o tym wszystkim pisała przedwojenna prasa. Kontynujemy opowieść o kryminalnym Tczewie z lat 1920-1039. Tym nietypowm szklakiem po mieście w czasie Nocy Muzeów oprowadził Łukasz Brządkowski z Dawngo Tczewa.
Jak burmistrz łapał złodzieja… Wyprawa po niebezpiecznych rejonach grodu Sambora, cz. II

Podejrzanych indywiduów nie brakowało nigdy. „Ciekawą” postacią przedwojennego Tczewa był Julian Wierycz, który był wielokrotnie karany. Nie lubił przebywać w celi. Jak napisano w Pielgrzymie: Julian Wierycz, odsiadujący karę w więzieniu w Tczewie, został skazany ponownie na 2 miesiace aresztu za usiłowanie wyłamania się z więzienia w nocy z 13 na 14 marca 1934 r. Oskarżony tej nocy wyrwał wieszak ze ściany i zdjął obręcz z wiadra i przy pomocy tych przedmiotów usiłował zrobić otwór w murze. Gdy zjawiły się w jego celi władze bezpieczeństwa, znalazły dużo zeskrobanego wapna i wydrążenie w murze na głębokość 10 cm. Na mocy art. 150 kk. przedłużono oskarżonemu pobyt w więzieniu. Tenże sam Wierycz dostał wyrok 6 tygodni więzienia za ucieczkę z niego, a inny tczewianin Jan Szaleniec 3 miesiący za pomoc Wieryczowi w ucieczce. W listopadzie 1934 r. była też ucieczka grupowa. Po wyłamaniu krat z więzienia sądu grodzkiego zbiegli groźni przestępcy: Stefan Ziegert, Edward Pelpliński, Stanisław Myszkier oraz Jan i Michał Długoszewiczowie.

Dilerzy opium i kłamcy

Narkotyki były dochodowym biznesem i przed wojną. „Wywiadowcy straży granicznej w Tczewie zlikwidowali na obszarze województwa pomorskiego szajkę handlarzy opjum. Obecnie straż graniczna przytrzymała dalszych trzech członków tej zbrodniczej szajki opjumistów, którzy tym zbrodniczym narkotykiem zatruwali zdrowie dziesiątkom Pomorzan” (Gazeta Kościerska nr 5 z 1934 r.).

Złodziei łapała policja, ale i obywatele. Burmistrz Wiktor Jagalski we własnej willi osobiście przyłapał włamywacza na gorącym uczynku i oddał go w ręce policji. Włamywacz był nieźle wyposażony. Znaleziono przy nim 20 rozmaitych kluczy i 8 wytrychów (Gazeta Kościerska nr 59 z 1938 r.). (...)

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama