sobota, 20 kwietnia 2024 00:22
Reklama

Bez odszkodowania po fatalnym wypadku w miejskim autobusie. Przewoźnik nie chciał wskazać ubezpieczyciela?

Przez niespełna cztery miesiące Meteor pozostawał głuchy na sygnały o wypadku oraz próby uzyskania odszkodowania przez pasażerkę, która 16 listopada ub. roku, w autobusie linii nr 3 poważnie uszkodziła biodro. Spółka odpisała poszkodowanej dopiero, gdy sprawą zainteresowała się Gazeta Tczewska.
Bez odszkodowania po fatalnym wypadku w miejskim autobusie. Przewoźnik nie chciał wskazać ubezpieczyciela?
Noga prawdopodobnie nie odzyska sprawności sprzed feralnego wypadku. W wyniku zdarzenia doszło do przezkrętarzowego złamania kości udowej.

Autor: materiały poszkodowanej

Od ponad pół roku Barbara Kaczyńska cierpi z powodu urazu, którego doznała w miejskim autobusie. Porusza się o kuli, prawdopodobnie nie wróci do pełnej sprawności z powodu śruby i prętów, którymi chirurdzy stabilizowali uszkodzone biodro. Każda zmiana pogody wiąże się z bólem, którego nie są w stanie uśmierzyć najmocniejsze środki. Mimo cierpienia, dopiero kilka dni temu mieszkance udało się uzyskać namiary do ubezpieczyciela, u którego będzie mogła ubiegać się o odszkodowanie. Wcześniejsze próby kontaktu z tczewskim przewoźnikiem pozostały bez odpowiedzi.

Noga została w drzwiach

Do nieszczęśliwego zdarzenia doszło 16 listopada ub. roku. Mieszkanka wracała z zakupami od znajomych. Na przystanku przy ul. Armii Krajowej, niedaleko bloku, w którym mieszka, drzwi pojazdu przytrzasnęły jej nogę. Gdy autobus ruszył, kobieta upadła. Wtedy poczuła przeszywający ból.

- Widziałam tylko jak pasażerowie wyciągnęli kierowcę z szoferki i nie pozwolili jechać w dalszą trasę - mówi Barbara Kaczyńska. - Noga była wygięta. Czułam straszny ból. Przyznaję, że „naskoczyłam” na kierowcę. Pytałam: co pan najlepszego narobił? Jechałam do domu, do męża, który po trzecim udarze jest częściowo sparaliżowany, dlatego poprosiłam, by chociaż poinformował go, co się stało. Zadzwonił, a mąż automatycznie powiadomił syna.

Barbara Kaczyńska nie była w stanie opuścić pojazdu o własnych siłach. Nie zapisała numeru rejestracyjnego pojazdu czy nr bocznego autobusu. Na miejsce przyjechała karetka. Ratownicy oraz kierowca nie wezwali policji. Świadkowie rozeszli się w po kilku minutach. Zdarzenie może jednak potwierdzić pracownik okolicznego sklepu.

- Wyszedłem zobaczyć co się stało. Pani była w autobusie, powiedziałem by nie ruszała się do przyjazdu pogotowia. Zabrałem jej zakupy, które po czasie odebrał jej syn.

Interwencję z 16 listopada oficjalnie potwierdziła nam także spółka Falck Medycyna, świadcząca usługi ratownictwa medycznego na terenie powiatu tczewskiego. (...)


Podziel się
Oceń

Reklama