sobota, 20 kwietnia 2024 16:26
Reklama

To oni uratowali mężczyznę z lodowatej wody! Wędkarz: modliłem się, by nie złapał mnie skurcz...

O wielkim szczęściu może mówić wędkarz ze Swarożyna, którego z lodowatej wody zbiornika w Młynkach wyciągnęli ratownicy Ochotniczej Straży Pożarnej. Gdy okazało się, że łódka dojedzie za 20 min, zrzucili ubrania, rozgrzali się i popłynęli mimo, że temperatura wody nie przekraczała 5 st. C. - Możemy być dumni z takich strażaków - mówi zastępca komendanta tczewskiej jednostki.
To oni uratowali mężczyznę z lodowatej wody! Wędkarz: modliłem się, by nie złapał mnie skurcz...

Autor: Karol Uliczny

W codziennej służbie druhowie Patryk Sitkowski (na zdj. trzeci z prawej) i Krzysztof Trocha (czwarty z prawej) najczęściej pracują przy wypadkach, m.in. tych na autostradzie. Doświadczenie nabyte przez lata, pozwala odnaleźć się także w tych mniej przećwiczonych sytuacjach. Takich ja ta ze środy, gdy oprócz wyrachowania i wiedzy nabytej na szkoleniach, trzeba było improwizować, działać szybko i intuicyjnie. Są wyjątkowo skromni, oboje podkreślają, że sukces nie byłby możliwy, gdyby nie zgrany zespół całego OSP. 

- Gdybyśmy nie mieli za sobą wsparcia, nie wiem jak by się to potoczyło – mówi dh Krzysztof Trocha. - Ważne, że każdy z nas daje coś od siebie. Dwóch jest zawodowymi strażakami, jest kierowca, operatorzy produkcji. Gdy jedziemy na akcję, każdy może wykazać się swoimi umiejętnościami, dlatego uzupełniamy się przy nietypowych zdarzeniach.  

Woda nie miała więcej niż 5 st. C
W środę, tuż przed godz. 13, do centrum powiadamiania ratunkowego wpłynęło zgłoszenie o wędkarzu, który wypadł z łodzi i nie był w stanie o własnych siłach wrócić na pokład. Do zdarzenia doszło na niewielkim zbiorniku w rzece Szpęgawa. Okoliczna miejscowość Młynki, to zaledwie kilkunastu mieszkańców, dlatego zidentyfikowanie zagrożenia należy rozpatrywać w kategoriach wyjątkowego łutu szczęścia. Wędkarz znajdował się ok. 50 metrów od brzegu. Jak relacjonują strażacy, trzymał się kurczowo łódki, był jednak w takim stanie, że ponad taflę wody wystawała jedynie głowa. Na pokład nie mógł wczołgać się przez wodery, które nabrały wody. 
    
- Szczerze mówiąc, z takich wypadków rzadko udaje się kogoś uratować, dlatego nawet nie ubieraliśmy się w remizie, tylko po drodze, w samochodzie. - mł. asp. Roman Jankowski, naczelnik OSP w Swarożynie. - Z jednej strony ucieszyliśmy się, że wędkarz żyje, z drugiej przeraziliśmy, bo nie mieliśmy potwierdzenia, by z Tczewa wyjechała łódka. Chłopacy zgłosili się na ochotnika, że podejmą próbę popłynięcia i wyciągnięcia wędkarza. Nakazałem im intensywną rozgrzewkę. (...)


 


Podziel się
Oceń

Reklama